Sądzę, że nie jest to rzecz przypadkowa - stwierdził sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Andrzej Przewoźnik podkreślił, że raczej nie był to chuligański wybryk.

Co do chuliganów, to jestem człowiekiem małej wiary przede wszystkim dlatego, że to było tak specyficzne miejsce pod ochroną, że trzeba było dużo zdolności i przygotowania, żeby coś takiego zrobić - stwierdził. Dodał, że jeżeli napisu nie uda się odzyskać, będzie to ogromna strata dla całej ludzkości. Ten napis jest symbolem dla setek milionów ludzi na całym świecie - powiedział głęboko poruszony. Posłuchaj mojej rozmowy z Przewoźnikiem:

Oryginalny napis "Arbeit macht frei" został skradziony nad ranem znad bramy wejściowej do byłego niemieckiego obozu Auschwitz-Birkenau. Napis wykonali więźniowie z komanda ślusarzy pod kierownictwem Jana Liwacza (numer obozowy 1010). Mieli świadomie obrócić literę B, jako zakamuflowany przejaw nieposłuszeństwa.