Dożywocie dla Salmana Radujewa - takiej kary zażądał prokurator generalny Rosji Władimir Ustinow w mowie oskarżycielskiej dla słynnego czeczeńskiego dowódcy polowego. Surowy wyrok ma być nie tylko karą, ale odstraszać innych potencjalnych terrorystów. Proces Radujewa toczy się od połowy listopadzie w Machaczkale, stolicy sąsiadującego z Czeczenią Dagestanu. Akta sprawy liczą 130 tomów.

W styczniu 1996 roku 34-letni dziś Salman Radujew ze swoim odziałem partyzantów najechał na dagestańskie miasteczko Kizlar, położone w pobliżu granicy z Czeczenią. Wziął parę tysięcy zakładników i zabarykadował się w miejscowym szpitalu. Później przebijał się z powrotem do Czeczenii. Atakowany przez siły rosyjskie w przygranicznej miejscowości Pierwomajskoje, zdołał wydostać się z okrążenia. Zginęło wówczas 78 cywilów, żołnierzy i milicjantów.

Po akcji na Kizlar Radujew należał do najbardziej poszukiwanych czeczeńskich dowódców. Kilkakrotnie pojawiały się informacje o jego śmierci. W rzeczywistości w 1996 roku Rosjanom udało się go jedynie ciężko ranić. Po dwóch operacjach, jakie - według rosyjskich mediów - przeprowadzono w Niemczech, pozostała mu oszpecona twarz i sztuczny nos. Półtora roku temu rosyjskie służby specjalne złapały Radujewa w Czeczenii. Został oskarżony m.in. o organizację zamachów terrorystycznych, bandytyzm, porywanie ludzi, branie zakładników i postawiony przed sądem w Machaczkale, stolicy Dagestanu.

Dziś w swoim przemówieniu prokurator generalny stwierdził, że działania Radujewa nie miały charakteru politycznego: „Był to terroryzm porównywalny z działaniami Osamy bin Ladena” – mówił Ustinow. Prokurator zażądał dla Radujewa kary dożywotniego więzienia, a dla jego trzech kompanów po 15 lat za kratkami. Sam Radujew nie przyznaje się do winy.

14:20