Szef Instytutu Pamięci Narodowej profesor Leon Kieres rozważa podanie się do dymisji. Kieres nie chciał zdradzić powodów i nie powiedział także, czy ktoś wywierał na niego naciski.

"Proszę mi pozwolić, abym sam mógł decydować. (...) Po zakończeniu pewnego etapu w pracy funkcjonariusza państwowego jest moment, w którym powinien on dokonać refleksji; ten moment nadchodzi" – mówił dosyć zagadkowo szef IPN-u. Wyjaśnił jedynie, że zakończył już taki etap - niemal dwóch lat działalności, bo IPN jest już zorganizowany. Kieres nie chciał odpowiedzieć, czy był pod presją; zapewnił jedynie, że nie ma w Polsce „takiej instytucji, która mogłaby wywrzeć na niego skuteczne naciski" - powiedział prezes Instytutu. Kieres został powołany w czerwcu 2000 r. przez poprzedni Sejm. Za jego kandydaturą głosowali posłowie AWS, UW, PSL i kół prawicowych; posłowie SLD albo byli przeciw, albo wstrzymali się od głosu.

Prezesa IPN odwołuje i powołuje Sejm. Ustawa o Instytucie dopuszcza możliwość odejścia prezesa przed końcem 5-letniej kadencji; mówi, że Kolegium IPN wnioskuje o odwołanie prezesa, "jeśli: zrzekł się stanowiska, z powodu choroby, ułomności lub upadku sił stał się trwale niezdolny do pełnienia obowiązków prezesa, został skazany prawomocnym wyrokiem sądu za przestępstwo umyślne ścigane z urzędu, nie wypełnia obowiązków nałożonych przez ustawę lub działa na szkodę IPN". Instytut gromadzi i udostępnia "teczki" specsłużb PRL; ściga zbrodnie hitlerowskie i komunistyczne oraz prowadzi działania edukacyjno- badawcze z zakresu najnowszej historii Polski.

foto RMF

02:10