Minister Grabarczyk o tym banale zapomina. Jego wynagrodzenie pochodzi z kasy zasilanej podatkami obywateli. Przeciętnemu człowiekowi często jednak trudno "dotrzeć" do członka rządu i zadać mu pytanie - dlatego pośrednikami są media.

Jeżeli minister ignoruje niewygodne pytania dziennikarzy, to ignoruje obywateli, którzy są jego pracodawcami - a przynajmniej tę ich część, która jest zainteresowana wyjaśnieniami w tej czy innej sprawie.

Trudno wyobrazić sobie pracownika sprawnie funkcjonującego przedsiębiorstwa, który pytania pracodawcy notorycznie zbywa uśmieszkiem, odwraca się na pięcie i ucieka. Jak zareagowałby ten ostatni? Nad odpowiedzią można będzie się zastanowić w czasie przyszłych wyborów.

Aparat państwowy nie jest oczywiście prywatną firmą (choć czasami pojawiają się niepokojące wątpliwości w tej kwestii). Jest czymś więcej. Słowo minister pochodzi z języka łacińskiego i znaczy: sługa, pomocnik. Niestety naszym ministrom wydaje się czasami, że są członkami królewskiego dworu. Dworu Króla Ubu?