Jedna osoba zabita, zalane domy, samochody poprzewracane na przypominających rwące potoki ulicach, kilka miejscowości odciętych od świata. To skutki powodzi na południu Francji, wywołanej przez gwałtowne burze i ulewy. W ciągu zaledwie ośmiu godzin w okolicy Montpellier spadło tyle deszczu ile zazwyczaj spada tam w ciągu roku.

Władze lokalne w miejscowościach najbardziej zagrożonych apelują, by mieszkańcy nie opuszczali swoich domów – na ulicach i placach poziom wody sięga bowiem półtora metra. Według służb usuwanie skutków powodzi potrwa co najmniej kilka tygodni. Według synoptyków gwałtowne burze i ulewy na południu Francji już się kończą. O zachowanie szczególnej ostrożności proszeni są natomiast mieszkańcy północno-zachodniej części kraju, gdzie zapowiadane są silne wichury. Prędkość wiatru ma tam przekraczać w porywach aż 130 kilometrów na godzinę.

Foto: Archiwum RMF

16:05