Zakończył się kilkugodzinny dramat pasażerów porwanego samolotu. Porywacz tureckiego Airbusa, który wylądował na lotnisku w Atenach, poddał się. Pokład opuścili już uwięzieni w samolocie pasażerowie. Mężczyzna, który uprowadził maszynę, działał prawdopodobnie pod wpływem silnej depresji. Jego jedynym żądaniem był lot do Berlina lub Düsseldorfu.

Samolot tureckich linii lotniczych, lecący ze Stambułu do Ankary, został porwany wczoraj późnym wieczorem. Wkrótce po starcie pilot maszyny został zmuszony do zmiany kierunku lotu i lądowania na lotnisku w Atenach.

Porywaczem okazał się młody Turek, prawdopodobnie w stanie depresji. Mężczyzna utrzymywał, że jest obłożony ładunkiem wybuchowym. Groźne ładunki okazały się na szczęście zwykłymi świeczkami. Władze tureckie wykluczyły powiązania porywacza z jakąś organizacją terrorystyczną. Jego jedynym żądaniem był lot do Berlina lub Düsseldorfu. Jak twierdzi policja, w Niemczech mieszka ojciec mężczyzny.

W Atenach samolot lądował z powodu braku paliwa.

Na pokładzie samolotu znajdowały się 203 osoby, w tym 9 członków załogi i kilku wyższych tureckich urzędników, którzy odbywali regularną podróż między dwoma największymi miastami kraju.

FOTO: Archiwum RMF

07:20