Krzysztof Suprowicz, polski ambasador został uprowadzony w Jemenie. Skontaktował się telefonicznie z MSZ w Warszawie i przekazał, że czuje się dobrze.

Ambasador Krzysztof Suprowicz namówił porywaczy, by pozwolili mu skorzystać z telefonu. Świadczy to między innymi o tym, że jest przez nich dobrze traktowany. Potwierdził to w rozmowie telefonicznej - ambasador czuje się dobrze, jest cały i zdrowy - powiedział sieci RMF wiceminister spraw zagranicznych, Radek Sikorski.

Trwają rozmowy w sprawie uwolnienia polskiego ambasadora, porwanego w Jemenie. Polska ambasada w Sanie rozmawia o tym z przedstawicielami ministerstwa spraw wewnętrznych Jemenu. W Warszawie w polskim MSZ powołano w tej sprawie specjalny zespół. Sprawą interesuje się też premier. "Robimy wszystko, żeby ambasador został uwolniony jak najszybciej" - deklaruje premier Jerzy Buzek. Zapewnia, że w tej sprawie jest w całym kontakcie z kancelarią szefa jemeńskiego rządu. Premier mówi, że według informacji z Sany, stolica Jemenu jest praktycznie zamknięta, kontrolowane są samochody i ustawiono blokady na drogach. Wszystko po to, by doprowadzić do rychłego uwolnienia ambasadora. Szef polskiej dyplomacji nie wyklucza rozmów z porywaczami. Bronisław Geremek podkreśla, że demokratyczne państwa nie prowadzą negocjacji z terrorystami w sprawie okupu, akceptują jednak zasadę rozmowy, jeśli chodzi o ludzkie życie.

Polska nie chce jednak, by władze Jemenu, użyły siły przy uwalnianiu porwanego ambasadora Krzysztofa Suprowicza. Ta kwestia była tematem przedpołudniowej rozmowy radcy polskiej ambasady Kazimierza Romańskiego w jemeńskim ministerstwie spraw wewnętrznych. Nie wiadomo, czy władze w Sanie zgodziły się nie szturmować siedziby porywaczy i ograniczyć się do negocjacji.

Sposobów uwolnienia polskiego ambasadora szuka też personel ambasady w Sanie i specjalny zespół MSZ w Warszawie. Dyplomata został uprowadzony sprzed centrum medycznego w Sanie, gdzie wczoraj zawiózł córkę do dentysty.

Na ironię losu zakrawa fakt, że trzy lata temu ambasador Suprowicz negocjował uwolnienie piątki polskich turystów, porwanych przez beduinów domagających się od państwa odszkodowań za straty wyrządzone przez powódź.

Według agencji France Presse, porywacze domagają się uwolnienia z więzienia, jednego ze swoich ziomków. Podobnie uważa Paweł Dobrowolski, rzecznik MSZ: "Porywaczom polskiego Ambasdora w Jemienie nie chodzi o okup". Dodał, że "strona jemeńska chyba posiada pewną wiedzę na ten temat - my w każdym razie jej nie przekazujemy". Według agencji AP porywcze chcą uwolnienia swojego towarzysza plemiennego. W rejon, gdzie może być przetrzymywany polski dyplomata, władze Jemenu wysłały już oddziały wojska.

Porwania cudzoziemców są w Jemenie niemal na porządku dziennym. Klany pustynnych koczowników uczyniły sobie z tego procederu główne źródło utrzymania. Cztery lata temu jemeńskie plemię Beni Dżabr porwali piątkę Polaków, którzy pojechali na turystyczną wyprawę do Jemenu. Zostali uprowadzeni na drodze na południe kraju w Wigilię 1996 roku. Porwało ich jedno z tamtejszych plemion i pod bronią odwiozło do swojej wioski. Tam Polacy spędzili kilka dni, zanim uwolniło ich jemeńskie wojsko. Porywacze nie domagali się wtedy okupu za polskich turystów. W zamian za ich uwolnienie chcieli od władz pomocy finansowej dla swojej wioski. Nie wiadomo czy po zwolnieniu zakładników władze w Sanie wypełniły te żądania.

Kilka użytecznych informacji o Jemenie: Republika Jemeńska leży w południowo-zachodniej Azji na półwyspie Arabskim. Graniczy z Arabią Saudyjską i Omanem. Kraj zamieszkany w stu procentach przez Arabów. Jeden z najbiedniejszych na świecie. Znaczna część mieszkańców żyje w tradycyjnych strukturach plemiennych.

Wiadomości RMF FM 7:30