W dniu piłkarskiego meczu Polska-Anglia w Chorzowie brytyjski dziennik "The Times" straszy angielskich kibiców... polską izbą wytrzeźwień, wymieniając nawet jej polską nazwę.

To relikt epoki stalinizmu, gdzie zgodnie z polskim prawem można zatrzymać pijanych ludzi na 24 godziny. Trafić tam mogą jedynie osoby, które poważnie zakłócają porządek publiczny - pisze dziennik.

Jednak niektórzy angielscy kibice, przyznający że byli pijani, twierdzą, że zostali zawleczeni do izby wytrzeźwień, chociaż nie zrobili nic złego. Policjanci mówili coś po polsku i nie rozumiałem ani słowa - żalił się jeden z kibiców, 30-letni Chris. Nie zrobiłem nic złego, więc oczywiście protestowałem i próbowałem uciec.

Powiedział, że zabroniono mu zadzwonić do rodziny, wykonano badanie krwi bez jego zgody, kazano przebrać się w koszulę nocną, a następnie przywiązano go do łóżka w wieloosobowej celi. Rano zrobiono mu test alkomatem, musiał zapłacić 25 funtów, po czym został zwolniony.

Gazeta cytuje też dyrektora jednej z warszawskich izb wytrzeźwień, który mówi, że większość Brytyjczyków udaje, że nie wie, o co chodzi w chwili zatrzymania. Kiedy wytrzeźwieją i ich wypuszczamy, rozumieją bardzo dobrze. To lekcja na przyszłość.