Poważnym problemem dla mieszkańców Podkarpacia stały się ostatnio wilki, które od początku roku zagryzły już ok. 80 zwierząt gospodarskich. O problemach z drapieżnikami, które nie boją się ludzi ani psów pilnujących stad owiec, wojewoda podkarpacki Jan Krup powiadomił Głównego Konserwatora Przyrody.

Problem z wilkami polega na tym, że od 5 lat, kiedy to zwierzęta te zostały objęte w Bieszczadach całkowitą ochroną, właściciele owiec nie mają jak z nimi walczyć. Pilnowanie stad, liczących niejednokrotnie kilkaset sztuk, przez całą dobę nie jest możliwe. Poza tym ostatnio wilki ośmieliły się na tyle, że atakują nawet w obecności psów, chroniących stada, a nawet ludzi.

W piśmie do Głównego Konserwatora Przyrody wojewoda zwraca uwagę, że wilki utrudniają prowadzenie racjonalnej gospodarki hodowlanej w Bieszczadach i Beskidzie Niskim. W ubiegłym roku średnio co trzy dni nachodziły gospodarstwa. Dodatkowo w ostatnich dwóch latach ich ataki notuje się na terenach, gdzie dotąd nie występowały.

Przeciwne selekcji wilków są organizacje ekologiczne. W zeszłym roku wojewoda podkarpacki starał się o zgodę na odstrzał 50 sztuk drapieżników. Właśnie z powodu protestów obrońców wilków odstrzał nie doszedł do skutku. Ekolodzy zarzucili wojewodzie, że sprzyja lobby myśliwskiemu.

Według niektórych organizacji ekologicznych w południowo - wschodniej Polsce żyje od 150 do 200 wilków. W ocenie leśników jest to od 400 do 500 sztuk.

05:20