64 zabitych, szpitale pełne rannych, wyjeżdżający w panice turyści – tak nieco ponad tydzień temu było w egipskim kurorcie Szarm el-Szejk, gdzie doszło do krwawych zamachów terrorystycznych. Dziś wciąż pozostaje wiele znaków zapytania.

Od czasu zamachów udało się zidentyfikować 50 z 64 ofiar. Znane są także nowe szczegóły najpoważniejszej z serii eksplozji, do jakiej doszło przed hotelem Ghazala Garden. Ostatnie ustalenia śledczych mówią, że terrorysta-samobójca zdetonował tam ładunek wybuchowy, którego siła odpowiadała 750 kilogramom trotylu.

Tętniący zwykle, zwłaszcza o tej porze roku, kurort teraz świeci pustkami. W hotelach Szarm el-Szejk zajętych jest niewiele ponad połowę miejsc. Wyjazd do Egiptu, nawet jeżeli został już opłacony, jeszcze raz chce przemyśleć także wielu polskich turystów. Biura liczą, że obawy przed podróżą do Egiptu w czasem ustąpią.

Do serii tragicznych zamachów doszło 7 lipca. W sobotnią noc eksplodowały ładunki wybuchowe, które zabiły 64 osoby, w tym siedmiu obcokrajowców. Nie było wśród nich Polaków. Nie potwierdziły się wcześniejsze informacje, jakoby liczba ofiar śmiertelnych sięgała nawet 90. W związku z zamachami egipska policja zatrzymała ponad sto osób.