Mam dość nieśmiałe i może ulotne wrażenie, że w kampanii nastąpiło lekkie przesilenie. Dotąd defensywna, pełna chaosu i przypadkowości kampanijna dogrywka Bronisława Komorowskiego nabrała odrobiny wiatru w żagle. Spot „dziecięcy”, kontrofensywa sztabu „demaskującego” około-pisowskich współspacerowiczów prezydenta, mocniejsze zaangażowanie polityków Platformy, wyrównały nieco siłę przekazu obu sztabów. Ale wciąż mam poczucie, że to Andrzej Duda jest bardziej „na fali” i nawet rzucanie mocno nierealnych pomysłów na przewalutowanie kredytów po kursie ich brania, w niczym mu nie zaszkodzi, a nawet może pomóc.

Kampania BK będzie chyba coraz bardziej słodko-gorzka. Słodka w zachwalaniu zalet prezydenta i gorzka w atakach na kontrkandydata. W PO panuje poczucie, że bez silnych emocji, bez obudzenia tych, dla których wizja PiS-u u bram wciąż jest wizją ponurą, nie da się wygrać tych wyborów. Rozbudzanie będzie pewnie mało estetyczne, ale za to głośne. 

***

Wałęsa prowadził z Kwaśniewskim. Przegrał

Tusk prowadził z Lechem Kaczyńskim. Przegrał

Komorowski prowadził z Jarosławem Kaczyńskim. Wygrał

W wyrównanych polskich walkach o prezydenturę, sondaże często albo się myliły, albo, w ostatniej chwili działo się coś, co odwracało nieco ich trend. Najczęściej były to debaty kandydatów. Dziś Duda wygrywa z Komorowskim o 5-6 punktów procentowych. Czyli jakieś 700-800 tysięcy głosów. Sporo. O ile oczywiście uwierzymy sondażom, bo te przed I turą były dla Komorowskiego fantastyczne, zwłaszcza gdy porówna się je z wynikiem.

***

Ty, twoja partia i kandydat jesteście zwolennikiem obligatoryjnego referendum przy milionie podpisów. Wiesz, że w I turze, kandydat sławiący okręgi jednomandatowe dostał 3 miliony głosów. Masz na stole wniosek o referendum w sprawie tychże JOW-ów - bo jesteś senatorem PiS-u. I co robisz? Oczywiście głosujesz przeciw!

Przeszło to trochę niezauważone, a wczoraj senacka komisja debatowała nad prezydenckim pomysłem referendalnym. PO była oczywiście za ("co robić, skoro Bronisław w potrzebie" - usłyszałem od jednego z senatorów Platformy), a senatorowie PiS najpierw złożyli wniosek o odrzucenie pomysłu prezydenta, a potem - gdy to nie przeszło - zagłosowali przeciw niemu. Mając zresztą, całkiem mocne argumenty w ręku, bo wielu prawników twierdzi, że referendum w wersji proponowanej przez prezydenta jest niezgodne z  konstytucją. Tyle, że cała ta sytuacja pokazuje, jak trudną do wprowadzenia w życie, może być idea obligatoryjnego referendum przy milionie złożonym pod wnioskiem o nie podpisów. Takie referendum - według PiS-u i jego kandydata musi się odbyć - a pytanie, co zrobić, gdy rodzi wątpliwości prawne, pozostaje bez odpowiedzi     

***

O niedzielnej debacie wiadomo już prawie wszystko. O kolejnej czy kolejnych nic. Nawet to czy się odbędą. Sztaby na razie nie zawarły jakiejś twardo wiążącej je umowy. Nie wykluczam, że czekają na wynik niedzielnego starcia. Jeśli któremuś z kandydatów pójdzie w nim doskonale - być może odmówi kolejnych potyczek. W obu panuje przekonanie, że niedziela może być - de facto - ostatnim dniem kampanii. Jeśli któremuś z kandydatów pójdzie bardzo źle - może nie być już "czego zbierać".

***

Czytam różne teksty i ćwierknięcia moich kolegów piszących o sobie w rubryce zawód - "dziennikarz". I widzę, że emocje kampanii opanowują wielu, nieco - na mój gust - zanadto. Porzucanie chłodnej analizy, na rzecz czystej propagandy, jest - jak rozumiem - potrzebą serca i odruchem politycznej pasji. Ale przypominam sobie ironiczne teksty tych samych osób o dziennikarzach, którzy chcą zasłużyć na order od prezydenta. I boję się, czy ich samych, dzisiaj, też ktoś nie posądzi o to, że zabiegają o taki medal u prezydenta. In spe.