Ma 46 lat, nazywa się Paul Coleman i wybrał się pieszo w podróż z Manchesteru do Pekinu. Przystanek urządził sobie w Zakopanem. Anglik przeszedł już 4 tysiące kilometrów. Przed nim jeszcze 5 razy tyle. Jeśli nie napotka na swojej drodze żadnych kłopotów, w Pekinie pojawi się na swoje 50 urodziny.

Cel wyprawy jest prosty - odwiedzić i przejść przez te kraje, które najbardziej ucierpiały podczas wojen w minionym tysiącleciu. Paula Colemana w jednym z zakopiańskich pensjonatów tuż przed wyjściem w dalszą drogę odwiedził nasz reporter Jerzy Korczyński: Chciałbym odwiedzić tyle krajów ile tylko zdołam. Są to kraje dotknięte milionowymi ofiarami podczas wszystkich wojen ubiegłego stulecia. W drodze do Chin moim marzeniem jest zostawić po sobie tyle zasadzonych drzew ilu ludzi zginęło podczas tych tragicznych wydarzeń. Myślę, że to będzie jakichś 100 milionów drzewek.

Paul Coleman przez kilkanaście lat był osobistym szoferem bliskiego przyjaciela rodziny królewskiej. Jednak, gdy zrozumiał jak bardzo motoryzacja niszczy środowisko naturalne, stał się ekologiem. Swoją miłość do przyrody manifestuje właśnie poprzez piesze wędrówki. Ekscentryczny, ale bardzo sympatyczny Anglik ma już za sobą między innymi wyprawę z Kanady do Ameryki Południowej, która odbyła się na początku lat 90. Ów jegomość dziś opuszcza Polskę i przekroczy granicę ze Słowacją w Chochołowie. Wcześniej jednak wspólnie z polskimi harcerzami zasadzi w przygranicznej miejscowości kilkadziesiąt drzewek.