60 lat temu w Berlinie byli już Rosjanie. Mieszkańcy stolicy Trzeciej Rzeszy wiedzieli, że koniec imperium Hitlera jest nieuchronny. W mieście panował strach i niepewność - wspomina żołnierz Armii Czerwonej, Niemiec Stefan Doerenberg.

Miałem mieszane uczucia, gdy stanąłem w Berlinie po drugiej stronie barykady; gdy przyszło mi walczyć z hitlerowskim wojskiem – mówi profesor Stefan Doerenberg, Niemiec w sowieckim mundurze, jeden z ostatnich świadków podpisania kapitulacji.

Z jednej strony czułem się jako członek Armii Czerwonej - armii, która wygrała tę wojnę, armii, która wyzwoliła Europę od faszyzmu. Ale z drugiej strony, zawsze czułem się jako Niemiec - opowiada. Może miałem więc więcej zrozumienia dla tamtejszej ludności cywilnej. Na pewno w tamtym okresie byłem przekonany, że nie walczę z Niemcami, ale ludźmi, którzy biorą udział w totalnej wojnie - tłumaczy.

Jako żołnierz Armii Czerwonej Stefan Doerenberg miał okazję dokładnie przyjrzeć się sytuacji w mieście. Było czuć ogromną niepewność - wspomina. Niemcy to kraj przegrany, ludzie obawiali się, że będzie im gorzej niż w trakcie wojny. Nie wiedzieli, co się z nimi stanie. Myślę, że dla wszystkich najważniejsza była jedna rzecz. Nikt nie chciał w tych dniach umierać.

Kilka dni później - opowiada - było już znacznie spokojniej; stworzono niemiecką administrację, wybrano burmistrza, a miesiąc później dopuszczono do głosu demokratyczne partie. A wszyscy myśleli, że Niemcy będą tylko i wyłącznie kolonią - mówi. Berlińczycy byli mile rozczarowani – dodaje.