Wielka operacja rosyjskich sił bezpieczeństwa w Moskwie. Specjalne oddziały wojska i milicji poszukują osób podejrzanych o udział we wczorajszym zamachu bombowym na jeden z bloków mieszkalnych w rosyjskiej stolicy. Zatrzymano już trzy osoby.

Wzmocnione zostały też milicyjne patrole w mieście. W najbardziej ruchliwych miejscach, na dworcach kolejowych i stacjach metra milicja sprawdza dowody tożsamości większości ludzi. Mer Moskwy Jurij Łużkow nie wykluczył, że osoby, które przyjechały do miasta z wizytą, lecz nie zgłosiły tego milicji mogą zostać nawet wydalone.

Nadzwyczajne środki bezpieczeństwa zarządzone przez prezydenta Borysa Jelcyna oraz zapowiedź, że do akcji może się włączyć wojsko ponownie wywołały spekulacje, że Kreml chce wprowadzić stan wyjątkowy w kraju i odwołać rozpisane na grudzień wybory parlamentarne. Przywódca komunistów Giennadij Ziuganow twierdzi, że widział już nawet plany stanu wyjątkowego. Kreml zdecydowanie jednak zaprzeczył ich istnieniu.

We wczorajszej eksplozji budynku, który praktycznie został zrównany z ziemią, zginęło co najmniej sto dwadzieścia jeden osób, w tym dwanaścioro dzieci. Ekipy ratunkowe cały czas przeszukują gruzowisko. Akcję znacznie utrudnia jednak woda z przerwanych rur, która niemal całkowicie wypełniła już piwnice budynku.