Pijany 11-latek z Ustki postawił w stan gotowości kilkudziesięciu policjantów. Daniel zaginął na kilka godzin. Kiedy się odnalazł stwierdził, że został porwany i pobity. Przestępcy mieli go przywiązać do drzewa. W końcu okazało się, że chłopak całą historię wymyślił.

Zeznania chłopca były bardzo dramatyczne. Twierdził, że porwało go dwóch mężczyzn w kominiarkach, poruszali się samochodem na niemieckich numerach, mówili z akcentem rosyjskim, przywiązali go do drzewa i zmuszali do picia wódki. Dotkliwie mieli go też pobić – dowodem na to miały być siniaki na nogach i rękach. Ale policjanci nie uwierzyli pijanemu jedenastolatkowi – w wydychanym powietrzu miał prawie promil alkoholu. „Nie ma takiego motywu, który sugerowałby tego typu działanie” – powiedziała Donata Knap rzecznik słupskiej policji. Chłopiec będzie przesłuchany jeszcze raz w obecności psychologów, jednak policjanci nie mają wątpliwości – opowieści chłopca to bzdury. Być może są one próba uniknięcia kary za picie alkoholu. Posłuchaj relacji reportera radia RMF FM Adama Kasprzyka:

14:05