Policja zatrzymała mężczyznę nielegalnie spalającego szpitalne odpady w swoim gospodarstwie niedaleko Lipna w Kujawsko-Pomorskiem.

Odpady powinny trafiać do zakładu utylizacji w Koninie. Były jednak wcześniej nielegalnie spalane na terenie budowy we Włocławku. Świadkowie widzieli, jak po zmroku spalano tam amputowane kończyny, zakrawione bandaże, probówki, igły i strzykawki.

Właściciel firmy, która zajmuje się transportem odpadków zatrudnił u siebie 23-letniego rolnika. Jacek S. pracował tam od trzech miesięcy jako pomocnik murarza, ale co jakiś czas jeździł po odpady do szpitala w Lublinie. Kiedy właściciel włocławskiej firmy został spłoszony po wizycie, jaką ponad miesiąc temu złożyli mu najpierw strażnicy miejscy, a potem przedstawiciele Inspektoratu Ochrony Środowiska, zlecił rolnikowi, by ten przetrzymał transport u siebie przez trzy, cztery dni. Odpady leżały jednak w zagrodzie ponad tydzień, do czasu kiedy zainteresowała się nimi zaalarmowana przez sąsiadów policja. Jacka B. przyłapano na gorącym uczynku, kiedy spalał odpady w piecu.

13:30