Jak poinformowały władze w Manili – wojna się rozpoczęła. Lotnictwo i artyleria filipińska nadal bombarduje siedziby muzułmańskich separatystów, którzy na wyspie Jolo przetrzymują 19 zakładników, w tym 6 cudzoziemców.

Atak był konieczny...

Po ponad pięciu miesiącach bezskutecznych negocjacji z rebeliantami, walczącymi o oderwanie południa Filipin od katolickiej północy, rząd w Manili zdecydował się na wysłanie na wyspę Jolo tysięcy żołnierzy. Lokalna telewizja pokazała zmasowany atak lotniczy wsparty przez tysiące komandosów lądujących w zbuntowanej prowincji. Analitycy przyznają, że nie będzie to wojna błyskawiczna. Dzięki milionom okupu za zwolnionych zakładników przywódca grupy Abu Sayyaf, znany jako komandor "Robot", z lokalnego watażki dysponującego setką popleczników wyrósł na przywódcę ruchu liczącego kilka tysięcy doskonale uzbrojonych bojowników. W wygłoszonym kilka godzin temu orędziu telewizyjnym filipiński prezydent Estrada tłumaczył, że władze nie mają wyjścia, bowiem miesiące negocjacji jedynie wzmocniły rebeliantów.

"Stało się jasne, że muszę działać i to działać stanowczo. Stało się jasne, że wysiłki rządu filipińskiego podejmowane na rzecz pokojowego rozwiązania sytuacji, zostały odrzucone" - oświadczył Estrada w telewizyjnym orędziu.

Dwa tygodnie temu dzięki mediacji Libii muzułmańscy bojownicy zwolnili większość z 21 zagranicznych zakładników przetrzymywanych od kwietnia, uzyskując po milionie dolarów za każdego z nich. Ciągle nieznany pozostaje los dwóch francuskich dziennikarzy i amerykańskiego turysty, którzy nadal pozostają w rękach rebeliantów. Posłuchaj relacji korespondenta radia RMF FM z Filipin, Jakuba Mielnika:

Na wyspie Jolo wylądowało kilka tysięcy żołnierzy z doborowych oddziałów. Jednostki lądowe wspomagane są przez samoloty i helikoptery, które bombardują pozycje islamistów. Jolo jest zupełnie odcięta od świata, nie działają telefony, a mieszkańcy wyspy nie mogą z niej uciec, bo okręty wojenne zablokowały porty. W rozmowie przez telefon komórkowy z negocjatorami rządowymi przywódca terrorystów z Abu Sayyaf - Ghalib "Robot" Andang - powiedział, że obóz islamistów został już niemal zdobyty przez wojsko. Nie ma na razie informacji o ewentualnych zabitych ani rannych wśród żołnierzy i buntowników. Sekretarz Obrony Filipin, Orlando Mercado, przyznał, że akcja przeciwko organizacji Abu Sayyaf była przygotowywana od dawna.

Reakcje na świecie...

Przeciwko inwazji zaprotestowały władze Francji. Prezydent Jacques Chirac oświadczył, że władze w Manili całkowicie odpowiadają za los cudzoziemców. Także Stany Zjednoczone ostrożnie zareagowały na poczynania filipińskiej armii. Amerykański Sekretarz Obrony, William Cohen, rozmawiał z prezydentem Filipin kilkanaście godzin przed atakiem armii rządowej na wyspę. Stany Zjednoczone nie nakłaniały Filipin do siłowego rozwiązania sprawy zakładników. "Jeśli jednak władze tego kraju zdecydowały sie na taką akcję, to mam nadzieję, ze zakończy się ona sukcesem" - powiedział Cohen.

11:00