To mogło skończyć się tragicznie... Pod koniec lipca na Motławie w Gdańsku doszło do bardzo niebezpiecznej sytuacji. Statek Żeglugi Gdańskiej "Danuta" wpłynął pod kładkę, gdy ta była już do połowy opuszczona. Zdarzenie nagrały kamery miejskiego monitoringu.

To mogło skończyć się tragicznie... Pod koniec lipca na Motławie w Gdańsku doszło do bardzo niebezpiecznej sytuacji. Statek Żeglugi Gdańskiej "Danuta" wpłynął pod kładkę, gdy ta była już do połowy opuszczona. Zdarzenie nagrały kamery miejskiego monitoringu.
Statek zdążył w ostatniej chwili /Gdański Zarząd Dróg i Zieleni /

Na nagraniu udostępnionym przez Gdański Zarząd Dróg i Zieleni widać statek pasażerski "Danuta" płynący Motławą w kierunku przystani przy Długim Pobrzeżu. W pewnym momencie - gdy operatorzy kładki rozpoczęli jej opuszczanie - statek zwalnia, by chwilę później przyśpieszyć i wpłynąć pod niemal domkniętą kładkę.

Na nagraniu widać dokładnie, że kapitan jednostki zdecydował się zignorować sygnały informujące o obniżaniu się kładki i omal się z nią nie zderzył. Opuszczenie kładki rozpoczęło się zgodnie z harmonogramem o 15.30.

"Mogło dojść do tragedii, do zderzenia zabrakło sekund"

Zachowanie kapitana było skrajnie nieodpowiedzialne - stwierdził w rozmowie z trójmiejską "Gazetą Wyborczą, która pierwsza opisała te sprawę Mieczysław Kotłowski, dyrektor Gdańskiego Zarządu Dróg i Zieleni (GZDiK zarządza kładką).

Nie tylko wpłynął on pod kładkę na czerwonym świetle, ale naraził też swoich pasażerów - dodaje. Wielu z nich przebywało przecież na górnym pokładzie. Mogło tam dojść do tragedii, do zderzenia zabrakło sekund.

Sprawą zajęła się już policja Wstępnie zdarzenie to kwalifikujemy jako bezpośrednie spowodowanie zagrożenia katastrofy w ruchu morskim. Jest to przestępstwo, za które może grozić kara nawet do 8 lat więzienia - mówi "Dziennikowi Bałtyckiemu" kom. Aleksandra Siewert z gdańskiej policji. Jak dodaje, o zdarzeniu poinformowana została także prokuratura

Sprawę zna już także Kapitanat Portu w Gdańsku i prezes Żeglugi Gdańskiej. Ten ostatni w rozmowie z dziennikarzami "GW" zapewnił, że kapitan zostanie ukarany.

Zachowanie kapitana statku było wyjątkowo naganne i zostanie on ukarany [naganą - red.] - stwierdził Jerzy Latała. Właściciel i prezes Żeglugi Gdańskiej zaznaczył także, że zabroni swoim statkom manewrów przepływania pod kładką w takich sytuacjach, jak również manewrów mijania i wyprzedzania w wąskim przejściu, przy kładce, czy nawet bezpośrednio przed nią.