Jedna osoba została lekko ranna w eksplozji podejrzanego pakunku we Wrocławiu. Do zdarzenia doszło na przystanku przy ulicy Dworcowej. Pojemnik z autobusu wyniósł kierowca.

Podejrzany pojemnik w autobusie miejskim linii 145 zostawił jeden z pasażerów. Policja zabezpieczyła już nagrania z autobusu i wytypowała sprawcę. Trwają teraz jego poszukiwania. Według nieoficjalnych informacji ma on około 180 centymetrów wzrostu. Ubrany był w czarną bluzę z kapturem i białym emblematem.

Przedmiot przypominał garnek o pojemności około trzech litrów. Kierowca poinformowany przez jedną z pasażerek o ładunku zatrzymał się na przystanku i wyniósł go - w ostatnim momencie. Według świadków, chwilę później pojawił się dym i słychać było syczenie. W momencie zetknięcia zbiornika z ziemią doszło do niewielkiej eksplozji wewnątrz pojemnika - przypominającej wybuch petardy. 

Zawartość pojemnika będą badać pirotechnicy. Według najnowszych informacji były w nim saletra, gwoździe i śruby. To domowej roboty bomba - przyznają nieoficjalnie policjanci. Gdyby ten ładunek wybuchł w autobusie, który był pełen pasażerów, byłoby wiele osób rannych.

Ładunek zabezpieczono. Nie ma zagrożenia kolejnymi wybuchami. 

Teren zdarzenia został otoczony policyjnymi taśmami. Odblokowano już ulicę Dworcową i fragment ulicy Kościuszki.


(mal)