Gdyby rak był w jednym oku... Ale to jest siatkówczak obuoczny. Nasz synek może już nigdy nie zobaczyć naszych twarzy - przyznają zrozpaczeni rodzice 2-letniego Michałka. Nie chcemy sobie za kilka lat wyrzucać, że mogliśmy dla niego zrobić więcej - dodają. I dlatego apelują o finansowe wsparcie. Szansą dla Michałka jest wizyta w Stanach Zjednoczonych w klinice dr Abramsona, który osiąga ponad 90% skuteczności w leczeniu tego rodzaju nowotworów. Niestety leczenie w USA kosztuje - ponad milion trzysta tysięcy złotych.

Michałek ma 2 lata, cierpi na obuocznego siatkówczaka - nowotwór gałek ocznych. Raka zdiagnozowano, gdy chłopczyk miał nieco ponad 7 miesięcy. Matka przez przypadek zwróciła uwagę na oczy dziecka. Jak opisuje, zmieniła miejsce, w którym zazwyczaj karmiła małego synka. I wtedy nagle światło lampy zaświeciło prosto w jego zmęczone oczka. To wtedy dostrzegłam niepokojący odblask.

Jaskra? Odklejona siatkówka? Nie proszę Pani, nowotwór - diagnoza lekarza zwaliła rodziców z nóg. Od momentu diagnozy był leczony w Polsce. Niestety, po kilku cyklach chemioterapii mimo początkowej poprawy, nastąpiła wznowa nowotworu.

Michałkowi grozi amputacja obu gałek ocznych. Dlatego rodzice chcą z chłopcem wyjechać na leczenie do Stanów Zjednoczonych. Dr Abramson uratował już kilkoro dzieci, które znamy. Chcemy tego samego dla naszego synka. On już zbyt wiele wycierpiał - mówią rodzice chłopca.

Trwa zaciekła walka o zdrowie Michałka. Pomagają wszyscy, którzy mogą w jakikolwiek sposób zaangażować się w zbiórkę tak ogromnej kwoty. Trzeba ją zebrać do 23 maja tak, aby Michałek mógł przyjąć kolejną dawkę chemii w USA.

Zbiórka prowadzona jest na portalu siepomaga, gdzie znajdują się również wszelkie informacje na temat Michałka www.siepomaga.pl/siatkowczak 

(MKam)