Strona niemiecka utrudnia śledztwo w sprawie kradzieży starodruków z Biblioteki Jagiellońskiej. Chodzi o przesłuchanie dwóch introligatorów - o co prosiła stronę niemiecką krakowska prokuratura. Obaj mężczyźni uczestniczyli w konserwacji dzieł, wystawionych na aukcję w domu Reiss&Sohn. Do tej pory nie przesłuchano nawet właścicieli Domu Aukcyjnego Reiss&Sohn, gdzie odnaleziono 18 starodruków skradzionych z Biblioteki Jagiellońskiej.

Przypomnijmy, że w maju ubiegłego roku Wyższy Sąd Krajowy we Frankfurcie nad Menem zgodził się na warunkowy zwrot woluminów. Jednak strona niemiecka domagała się dodatkowych poręczeń, że książki zostaną zwrócone na każde żądanie. Mimo, że strona polska takie zapewnienie wystawiła do wczoraj księgi do kraju nie trafiły. Jak powiedziała Joanna Kowalska z krakowskiej prokuratury, gdyby Niemcy nie blokowali postępowania starodruki już dawno wróciłyby do Jagiellonki. "Na pewno byłyby w Krakowie i na pewno można by było dokonywać ich badań, ponieważ we wniosku - kolejnym - jaki wystosowano z prokuratury wskazano nawet jednostkę, która miałaby przeprowadzać ich specjalistyczne, kryminalistyczne badania" - powiedziała Kowalska. Bezwarunkowego zwrotu ksiąg domaga się także Uniwersytet Jagielloński. Dwa dni temu władze uczelni złożyły pozew cywilny przeciwko właścicielom Domu Aukcyjnego Reiss&Sohn.

00:45