Istnieją uzasadnione obawy, że niemieccy neonaziści mogą zagrażać politykom z pierwszych stron gazet. Jednym z ich celów miał być - zdaniem służb kryminalnych - socjaldemokratyczny kandydat na premiera Bawarii Franz Maget.

W Monachium znaleziono ładunki wybuchowe, które skrajne ugrupowania chciały wykorzystać w zamachach. To wszystko przypomina historię RAF - Frakcji Czerwonej Armii, która próbowała usuwać polityków i w ten sposób zmieniać ustrój. Jednak zdaniem ekspertów tych dwóch ugrupowań - RAF i neonazistów - nie można ze sobą porównywać.

Neonaziści funkcjonują zupełnie inaczej. Ci ludzie nie są przede wszystkim w skali globalnej jednakowo zorganizowani, tak jak to było w przypadku Frakcji Czerwonej Armii. Organizacje neonazistowskie to małe regionalne grupy - mówi szef niemieckiego federalnego urzędu kryminalnego. A to oznacza, że nie ma zorganizowanej centrali, skąd mogłyby być wydawane jakiekolwiek rozkazy.

Ponadto – jak dodaje - neonaziści nie dążą tak, jak RAF do jakiegoś przewrotu, atakując polityków. Jest tutaj pewne wytłumaczenie tej tezy. Neonaziści nienawidzą konkretnych ugrupowań, chodzi przede wszystkim o scenę lewicową i tutaj nie należy zapominać o tym, że do tej sceny należą także rządzący obecnie socjaldemokraci.

Mimo wszystko okrzyki neonazistów i ich manifestacje wywołują strach wśród mieszkańców. Zaś lewicowi politycy w obawie przed ewentualnymi atakami wynajmują dodatkowych ochroniarzy.

06:00