Kolonia w Wojanowie koło Jeleniej Góry zasłynęła przede wszystkim z powodu braku właściwej opieki nad młodzieżą. Między innymi z tego powodu dolnośląskie Kuratorium Oświaty zdecydowało się zamknąć kolonię w zamku Bobersztajn.

Po kontroli sanepidu, policji i kuratorium grupa ponad 40 dzieci została odesłana do domów na 2 dni przed zakończeniem turnusu.

Wizytator z kuratorium ustalił, że przede wszystkim kolonia nie miała kierownika, czyli osoby odpowiedzialnej za opiekę pedagogiczną. Poza tym dziećmi opiekowały się osoby zupełnie inne niż te, które wcześniej zatwierdziło kuratorium na podstawie dostarczonych dokumentów, a wychowawcy nie mieli planów pracy.

Niepokojące były też konflikty, w efekcie których zarządca zamku wyrzucił z pracy dwójkę wychowawców. Obydwoje wcześniej opowiedzieli lokalnym mediom o fatalnych warunkach panujących w ośrodku kolonijnym.

Podobno szef ośrodka nie zezwolił na wezwanie pogotowia, gdy jedno z dzieci złamało rękę. Do szpitala odwiózł je autobusem wychowawca.

Dzieci skarżyły się też, że jest im podawane zepsute jedzenie. Tego jednak nie potwierdziła kontrola sanepidu.

Komendant komisariatu policji w Kowarach, komisarz Tomasz Szczurowski mówi, że mężczyzna administrujący zamkiem został zatrzymany w celu złożenia zeznań mających wyjaśnić stawiane mu zarzuty. Sprawdzane jest między innymi to, czy zostało narażone zdrowie i życie dzieci.

Policjanci sprawdzają też, czy administrator budynku nie fałszował umów z wychowawcami kolonijnymi. Wiadomo natomiast na pewno, że mężczyzna przebywa w Polsce na podstawie nieważnego, niemieckiego paszportu, czyli nielegalnie.

Przed rokiem także zamknięto kolonię zorganizowaną w zamku Bobersztajn. Zarzuty były podobne.

foto Archiwum RMF

09:20