"Nie ma dowodów, że rodziny ludzi chowanych w późniejszych latach na Łączce miały świadomość, że pod grobami leżą ofiary stalinizmu"– mówi "Gazecie Wyborczej" Andrzej Kunert, szef Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. "Próbujemy przebić się do opinii publicznej z przekazem, że chociaż sprawa jest wyjątkowo trudna, to nie ma mowy ozahamowaniu prac lub o tym, że – jak twierdzą niektórzy politycy – Rzeczpospolita opuściła ofiary" -dodaje.

Kunert twierdzi, że - wbrew ocenom prawicy - nie można mówić o tym, że w 194 grobach stojących na Powązkach na szczątkach ofiar stalinizmu leżą "sami komunistyczni siepacze". To zwykle kłamstwo, to kwatera Ludowego Wojska Polskiego, leżą tu osoby, co do których można mieć zastrzeżenia, ale to nie mordercy - podkreśla.

"Żeby zrozumieć, o czym mówi, wystarczy przejść się pomiędzy grobami otaczającymi "Łączkę". W oczy rzucają się nagrobki z inskrypcjami upamiętniającymi "zasłużonego działacza ruchu robotniczego", "działacza KPP, PPR i PZPR" czy po prostu "towarzysza". Są też partyzanci Gwardii Ludowej i Armii Ludowej. Jest grób Ilii Rubinowa, sędziego, który był w składzie skazującym gen. "Nila". Na grobach sędziów ppłk. Jerzego Modlingera (sądził w latach 50.) i Romana Kryżego (skazał na śmierć rtm. Witolda Pileckiego, wydał wyrok śmierci w aferze mięsnej w 1964 r.) ktoś nakleił kartki "zbrodniarz komunistyczny". Ale obok nich leży harcerka Szarych Szeregów, porucznik AK i więzień polityczny z lat 1948-54, Sybirak, ksiądz-pułkownik. Zwraca uwagę grób małżonków Michniewicz: ona Teodozja, żołnierz AK, ps. "Tonia", on  Włodzimierz, żołnierz AL, ps. "Włodek"" - opisuje "GW".

W środowej "Wyborczej" także:

- Strzeżcie się Rosjan dary wiozących

- Kijów odpłaci się Moskwie

- Cydr z emocjami