Narodowy Fundusz Zdrowia w Lublinie zerwał kontrakty ze specjalistami z Instytutu Medycyny Wsi. Jak twierdzi, placówka zbyt szybko wydała określone w limicie pieniądze i nie zapewniła ciągłości świadczeń na ten rok.

Gdyby Instytut podzielił limit na 12 miesięcy i stworzył listę oczekujących - przetrzymując pacjentów w kolejce i nie udzielając im pomocy, gdy ta była potrzebna - prawdopodobnie nie byłoby żadnej sprawy. Jednak placówka – jak wyjaśnia Mirosław Janos – przyjęła inna strategię. Myśmy nie limitowali w żaden sposób na bieżąco, aby to rozkładać sztucznie na 12 miesięcy, bo byłoby naszym zdaniem ograniczanie dostępności do świadczeń medycznych.

W obronie Instytutu murem stanęli pacjenci, którzy zaczęli zbierać podpisy pod petycją do NFZ. To lekceważenie ludzi - mówią.

Z kolei Narodowy Fundusz Zdrowia ripostuje: musieliśmy wypowiedzieć umowę, bo – wyjaśnia Anna Józewczók–Majewska, rzecznik lubelskiego oddziału NFZ – mamy prawo wypowiedzieć w przypadku, kiedy jest ograniczenie dostępności do świadczeń zdrowotnych i kiedy następuje pobieranie od ubezpieczonych nienależnej opłaty.

O tym, kto ma rację – zdecyduje sąd. A do tego czasu w Instytucie Medycyny Wsi trzeba płacić za każdą poradę specjalisty – od 20 do 25 złotych.

10:15