Nie będzie dodatkowych pieniędzy dla łódzkich szpitali, które wypowiedziały umowy z NFZ. Urzędnicy MZ źle policzyli wydatki na leki i zbyt optymistycznie zaplanowali wpływy ze składek; obiecanych pieniędzy po prostu nie ma.

Dwa tygodnie temu 16 szpitali zdecydowało się zerwać kontrakty z Narodowym Funduszem Zdrowia. Sytuacja jest dramatyczna, bo pacjenci w tych placówkach są przyjmowani tylko w stanie zagrożenia życia. Ale niewykluczone, że wkrótce także szpitale w innych miastach przestaną przyjmować pacjentów z powodu braku pieniędzy.

Może się tak stać, bo urzędnicy resortu zdrowia założyli sobie, że wzrost gospodarczy będzie o wiele wyższy, a na lekarstwa wyda się o wiele mniej (dziura w budżecie przeznaczonym na leki to 300 mln złotych). Niestety, w tej chwili nie ma ani pomysłu co zrobić, ani czasu na zastanawianie, bo szef NFZ i minister zdrowia toczą wojnę podjazdową o wpływy i kontrolę. Pacjenci czekają…, nawet ci w najcięższym stanie.

Leczenie chorych po przeszczepach to prawdziwy poligon doświadczalny, bo bardzo zajęty minister, przekazując kompetencje z resortu do Funduszu, zapomniał zarówno o przekazaniu pieniędzy, jak i jakichkolwiek informacji. Np. geografii świadczeń - mówią przedstawiciele NFZ. Musieliśmy tę wiedzę zdobyć w trakcie realizacji zadań. A to zakończyło się rozdawaniem pieniędzy na chybił trafił.

W tym czasie minister, który nie miał czasu na „geografię świadczeń”, miał czas na nakładanie kar finansowych na prezesa NFZ…