W serii zamachów w Iraku zginęło wczoraj 16 amerykańskich żołnierzy i 2 cywilów - pracowników firmy odpowiedzialnej za niszczenie składów amunicji. Do najpoważniejszego ataku doszło w okolicach Faludży. Iraccy bojówkarze zestrzelili helikopter transportowy.

CH-47 Chinook został zestrzelony w rejonie Faludży, gdy kierował się na międzynarodowe lotnisko w Bagdadzie.

Iraccy bojówkarze użyli ręcznych wyrzutni rakietowych. Amerykańscy wojskowi ostrzegali wcześniej, że po upadku reżimu Saddama Husajna setki sztuk takiej broni znalazły się w rękach ekstremistów.

W ataku na helikopter zginęło 16 osób, 21 zostało rannych. Kilka godzin później w tej samej okolicy na drodze wjazdowej do miasta zostało rannych 4 amerykańskich żołnierzy.

To jest najbardziej krwawy dzień dla Amerykanów od początku maja, kiedy to prezydent George W. Bush ogłosił zakończenie głównych działań wojennych w Iraku. Zdaniem ekspertów, tragedia ta udowadnia, że ataki irackich bojówkarzy są coraz bardziej przemyślane, a przez to bardziej niebezpieczne.

Przypomnijmy. To już kolejny helikopter zestrzelony po 1 maja. 25 października w Tikricie rozbił się Black Hawk, ostrzelany przez Irakijczyków. Jedna osoba została ranna. 12 czerwca Irakijczycy zestrzelili na pustyni szturmowego AH-64 Apache. Nikt nie zginął.

CH-47 Chinook to amerykański ciężki śmigłowiec transportowy. Zabiera do 44 żołnierzy wraz z ekwipunkiem lub służy do transportu lekkich pojazdów i artylerii. Maszyn tego typu używa wiele armii świata, m.in. brytyjska czy australijska.

06;10