Do Indii doleciał już grupa 12 ratowników medycznych z Gdańska i Nowego Sącza. Jak podał indyjski minister obrony w katastrofie mogło zginąć do 100 tysięcy osób, a ponad 200 tysięcy zostało rannych.

Władze Indii zdecydowały się wprowadzić specjalny podatek, z którego dochody przeznaczone zostaną na likwidację skutków tragicznego trzęsienia ziemi z ubiegłego tygodnia. W sześć dni po katakliźmie indyjskie i zagraniczne ekipy ratownicze zakończyły już niemal poszukiwanie uwięzionych pod gruzami osób. Teraz zamierzają skupić się na pomocy ocalałym ofiarom trzęsienia. Według źródeł rządowych, jak do tej pory wydobyto 14-ście tysięcy ciał, a liczba rannych przekroczyła 60 tysięcy. Obecni na zniszczonych terenach lekarze najbardziej obawiają się wybuchu epidemii. Na szczęście nie odnotowano jak dotąd przypadków tyfusu czy cholery, ale szerzy się epidemia biegunki. Na miejsce lecą już ratownicy z Polski.Zbudują szpital polowy, ambulatorium i miasteczko namiotowe. Ratownicy będą pomagać w odgruzowywaniu, poszukiwaniu ludzi i w pomocy medycznej. Pojechał też specjalistyczny sprzęt ratowniczo-poszukiwawczy, m.in. detektory do poszukiwania ludzi pod gruzami, aparatura medyczna oraz 35 namiotów, 150 łóżek, 1000 koców i śpiworów. Polskie służby ratownicze do Indii zabrały dodatkowo kilka ton darów przekazanych przez Caritas Polska i PCK. Nie poleciały natomiast psy specjalnie szkolone do przeszukiwania gruzów. Polscy ratownicy są doskonale przeszkoleni i doświadczeni – uczestniczyli już w akcjach w Kosowie, Turcji i Albanii.Razem z nimi na do miasta Bhudż - jednego z najbardziej poszkodowanych, zmierza nasz specjalny wysłannik - Robert Kalinowski.

Straty materialne są ogromne

Namioty, koce, żywność i lekarstwa - o dostawę tych właśnie rzeczy apelują do społeczności międzynarodowej władze indyjskie. Ponieważ stale pogarsza się sytuacja tych, którzy przeżyli kataklizm. W prowizorycznych obozach brakuje wody pitnej, żywności oraz lekarstw. "Wszyscy ludzie, którzy przyszli tu ze mną są bardzo biedni. Potrzebujemy pomocy. Każdy z nas stracił kogoś bliskiego, spotkało to ich wszystkich i mnie też" - powiedziała jedna z poszkodowanych. Władze Indii szacują straty materialne, wyrządzone przez trzęsienie ziemi w stanie Gudżarat na ponad trzy miliardy dolarów. To dopiero wstępny bilans - dokładniejsze oszacowanie szkód jest na razie niemożliwe. W Gudżarat - jednym z najbogatszych regionów Indii - były silne ośrodki przemysłowe, teraz całkowicie zniszczone przez kataklizm. Tymczasem ekipy ratownicze nadal szukają pod gruzami żywych osób. Mimo że od trzęsienia minęło tyle czasu, ratownikom udało się wczoraj wydobyć 90-letnią kobietę w mieście Bhudż. Odkopana przez żołnierzy Cham Paten Seth przeżyła dzięki starej maszynie do szycia, która utrzymała ciężar zawalonych ścian. Kobieta twierdzi, że słyszała także głosy dwu innych osób, zasypanych w tym samym domu. W niedzielę przez kilkanaście godzin w mieście Bhudż ratownicy wyciągali kilkuletnią dziewczynkę: "Usiłowaliśmy ją wydobyć od ubiegłego ranka. Ale jej nogi przygniecione były długą belką, której nie mogliśmy poruszyć, ponieważ opierała się na niej reszta zniszczonego budynku. Więc odkopaliśmy rumowisko znajdujące się pod spodem" - opowiadał jeden z indyjskich ratowników. Na miejscu są także specjaliści z innych państw. Jak twierdzi rosyjska internetowa gazetu ru., eksperci z tego kraju, pracujący także w Bhudż, wydobyli osiem osób, które przeżyły kataklizm. W akcji ratunkowej pomagają również Brytyjczycy, którzy przyjechali na miejsce tragedii: "Skontaktowaliśmy się z oficerem policji, dowodzącym poszukiwaniami. Wskazał nam pięć miejsc, gdzie pod gruzami może znajdować się jeszcze około dwustu żywych osób". Władze Indii zwróciły się do Banku Światowego z prośbą o pożyczkę w wysokości 1,5 miliarda dolarów. Na razie Chiny postanowiły przekazać Indiom 600 tysięcy dolarów na pomoc dla ofiar kataklizmu. Izrael wyśle dziś 150 swoich lekarzy. W Indiach ogłoszono żałobę narodową, odwołując obchody święta niepodległości. Międzynarodowi specjaliści, pomagający Hindusom w ratowaniu ludzi i likwidowaniu skutków kataklizmu przyznają jednak, że nadzieje na uratowanie kolejnych ocalałych maleją z godziny na godzinę. Pracujący nieprzerwanie specjaliści wydobyli już ciała 7 tysięcy osób.

Tymczasem jak napisała indyjska prasa do śmierci tak wielu osób po trzęsieniu ziemi w stanie Gudżarat przyczyniły się błędy konstrukcyjne i złe planowanie. Zdaniem indyjskich dziennikarzy, ignorowano przepisy budowlane i stawiano domy jak najtańszym kosztem, co okazało się tragiczną pomyłką. Trzęsienie o sile prawie ośmiu stopni w skali Richtera nawiedziło stan Gudżarat w piątek. Tak silnych wstrząsów jak piątkowe nie odnotowano w Indiach od ponad 50 lat. Tysiące osób jest wciąż pogrzebanych pod gruzami zniszczonych domów. Władze ostrzegły, że istnieje ryzyko wybuchu epidemii, jeżeli ciała ofiar nie zostaną stamtąd szybko zabrane. "Ciała nie ulegają rozkładowi, ponieważ jest dosyć zimno" - wyjaśnił oficer armii. W zrujnowanych miastach natychmiast po zakończeniu akcji poszukiwawczych do pracy przystępują ekipy dezynfekcyjne. Potem do akcji wkraczają spychacze, które porządkują teren. Cały czas płoną wielkie stosy, na których pali się ciała zmarłych. "Co godzinę spryskujemy teren odpowiednimi środkami. Zużywamy ich w ogromnych ilościach. Ma to zapobiec wybuchowi epidemii" - powiedział jeden z hinduskich ochotników pomagających w akcji ratowniczej. Temperatura w tym regionie Indii sięga w ciągu dnia nawet 30 stopni Celsjusza, ale w nocy gwałtownie spada. Oficjalne dane rządowe źródła mówią o ponad 14,500 rannych. Chirurdzy przeprowadzają operacje w otwartych namiotach. W polowym szpitalu jest coraz więcej pacjentów: niektórych z nich przynoszą na ramionach krewni.

Na ratunek przysypanym

W stanie Gudżerat akcja ratunkowa trwa już bez przerwy ponad sto godzin. Jednak coraz rzadziej udaje się wydobyć żywych ludzi. 55-letnia hinduska przeżyła pod gruzami swojego domu 118 godzin. Kobietę uratowali dzisiaj rano szwajcarscy ratownicy. Kobieta leżała przez prawie pięc dni obok zwłok swojego 19-letniego syna. Wczoraj uratowano 6 osób, w tym 75 letnią staruszkę oraz matkę z 14 miesięcznym dzieckiem. Podobne sceny dodają wiary ekipom przeszukującym ruiny. Ratownicy wiedzą jednak, że takich cudów będzie coraz mniej. Liczba osób, kóre pozostały bez dachu nad głową szacowana jest na pół miliona. Ekipy specjalistów z kilkudziesięciu państw świata, żołnierze i tysiące cywilów pracują już piątą dobę poszukując tych, którzy przeżyli piątkowe trzęsienie ziemi. Jednak szanse na odnalezienie żywych osób maleją z godziny na godzinę. Premier Indii, który odwiedził w niedzielę miasto Bhudż, które najbardziej ucierpiało w kataklizmie powiedział: "Trzeba przyspieszyć prace poszukiwawcze. Otrzymujemy głosy, że w wielu wioskach w ogóle nie ma ekip, które szukałyby ofiar". Coraz rzadziej udaje się wydobyć żywych ludzi. Jeśli tak się stanie ratownicy mówią o cudzie. Tak było wczoraj na przykład w mieście Andżar. Wydobyto tam spod gruzów ciężarną kobietę. Wkrótce potem urodziła ona dziecko. Na cześć żołnierzy, którzy uratowali matkę, rodzina nazwała noworodka Faudżi, czyli żołnierz. Komunikat Ministerstwa Obrony podaje, że w akcji ratowniczej zaangażowanych jest 4.700 żołnierzy, 40 samolotów i kilka okrętów wojennych. "Jest to największa operacja ratownicza wynikająca z faktu, że jest to największa katastrofa" - powiedział rzecznik ministerstwa obrony, S.K. Bhatangar.Do Gudżaratu latają też helikoptery Mi 26 dostarczające żywność, koce i inne ładunki. Wczoraj do Gudżaratu przybyły pierwsze zagraniczne ekipy ratownicze i natychmiast przystąpiły do pracy. Na miejscu są już ratownicy z Turcji, Wielkiej Brytanii, Rosji i Szwajcarii. Mają do nich dołączyć ratownicy włoscy i francuscy.

Potrzebna pomoc

Premier Indii Atal Behari Vajpaye zaapelował do swoich rodaków o wpłacanie nawet drobnych kwot na rzecz ofiar kataklizmu. Minister finansów Indii Yashwant Sinha podkreślił, że zważywszy na to, że Gudżarat jest jednym z najzamożniejszych stanów Indii, szkody wyrządzone przez trzęsienie ziemi będą mieć fatalny wpływ na ekonomikę całego kraju. Na całym świecie organizuje się akcje mające na celu pomoc mieszkańcom zachodnich Indii. Przedstawiciel Czerwonego Krzyża Patrick Fuller poinformował, że do Bhudż trafiło 10 ton koców i plastikowych prześcieradeł. W mieści tym uruchomiono most powietrzny. "Najważniejsze jest dostarczenie zapasów żywnościowych" - mówi.

Jeszcze nie jest spokojnie

Według różnych źródeł siła trzęsienia ziemi wynosiła od 6,9 do 7,9 stopnia w skali Richtera. Po nich jednak nadeszły wstrząsy wtórne, które utrudniają akcję ratunkową. Jak powiedział indyjski minister obrony w wyniku ubiegłotygodniowych wstrząsów w stanie Gudżarat rannych zostało około dwustu tysięcy osób. Wczoraj wstrząsy trwały one tylko 10-13 sekund, ale ponownie wywołały wśród ludzi panikę. Trzymają się oni z dala od uszkodzonych budynków, mieszkając w prowizorycznych schronach. Zgodnie z apelem władz bloki mieszkalne, które nie zostały zniszczone, stoją puste. Po piątkowym trzęsieniu odnotowano prawie 200 wstrząsów wtórnych.

Foto EPA

17:00