Rosyjskie władze rozpoczynają operację ratowania naukowców, którzy dryfują na pokruszonej krze w Arktyce. Właśnie ze Spitsbergenu w stronę zniszczonej stacji polarnej wyruszy helikopter transportowy Mi-26.

12 naukowców znajduje się około 700 km od Spitsbergenu. Ich kłopoty zaczęły się, gdy pole lodowe, na którym zbudowano stację, zaczęło dryfować w stronę cieplejszych wód. W środę nieoczekiwanie lód zaczął się kruszyć i piętrzyć. Zmiażdżył większą część domków i wyposażenia stacji. Na szczęście życiu ludzi nic nie zagraża.

Akcja ratowania naukowców nie jest niebezpieczna. Pogoda jest znakomita - słaby wiatr i 20 stopni mrozu – więc helikopter bez problemów powinien wylądować.

Dryfująca – dodajmy jedyna - stacja badawcza miała być symbolem, że Rosja staje się równie potężna jak Związek Radziecki, który w ciągu ponad 50 lat zbudował 31 takich stacji polarnych.

Przed rokiem pojawiła się więc SP-32, którą zbudowano na polu lodowym o grubości 5 metrów, dryfującym około 150 kilometrów od bieguna. Na krze pojawiły się nie tylko domki mieszkalne i badawcze, ale nawet pas startowy dla samolotów, które dostarczały zaopatrzenie i zmianę załogi. W ciągu roku stacja przepłynęła ponad 3 tys. kilometrów.

10:50