Co roku kilkaset osób umiera z powodu opieszałości urzędników Ministerstwa Zdrowia. Jedyny lek, który może powstrzymać rozwój nowotworu szpiku kostnego, nie jest podawany wszystkim potrzebującym. Resort zaostrzył kryteria. Część chorych nie ma żadnych szans na terapię. "Od trzech lat bezskutecznie apelujemy do kolejnych ministrów o zmianę tych zapisów" - mówi Markowi Balawajdrowi doktor Artur Jurczyszyn z Kliniki Hematologii Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie. Cztery cykle leczenia preparatem VELCADE kosztują ponad sześćdziesiąt tysięcy złotych.

Marek Balawajder: To jest nowoczesny lek, jeśli chodzi o chorych na szpiczaka?

Artur Jurczyszyn: To jest nowoczesny lek, ale jest znany na świecie od 10 lat.

Jest skuteczny?

Bardzo. U szpiczaka opornego nawrotowego powoduje całkowitą remisję w 30-40 procentach.

Jaki jest standard na zachodzie, jeżeli chodzi o podawanie tego leku. Podajemy go, kiedy jest rozwój nowotworu, czy od razu po wykryciu?

Aktualnie na zachodzie ten lek jest podawany na początku. Pacjent, który dostaje informację, że jest chory na szpiczaka, dostaje ten lek w pierwszej linii. W naszym kraju jest zupełnie inaczej, bo lek jest zarezerwowany dla drugiej, trzeciej, a często i czwartej linii. Wykreśleni są pacjenci z niewydolnością nerek.

Wykreśleni czyli?

Czyli pacjenci, którzy tzw. klirens kreatyniny, czyli wydolność nerek mają poniżej 30 nie mogą otrzymać tego leku. Jest taki zapis w programie lekowym i tych pacjentów automatycznie eliminuje. Od około 2-3 lat walczymy z profesorem Skotnickim, z profesorem Jędrzejczakiem, z konsultantami wojewódzkimi, żeby zmienić ten zapis, ale niestety jest to niemożliwe.

Ten czlowiek wykluczony - jak pan mówi, umiera?

Ten czlowiek jest leczony innym sposobami, innymi lekami, ale często jest to leczenie nieoptymalne. Tych przykładów można mnożyć i wszędzie na całym świecie jest ten lek podawany i nie ma z tym problemów.

Zdrowy człowiek klirens na jakim poziomie?

Zdrowy człowiek klirens kreatyniny ma na poziomie miedzy 70 a 120. Natomiast pacjenci z niewydolnością nerek, których z rozpoznaniem szpiczaka około 50 proc., klirens mają obniżony. Często jest na poziomie 30-40.

Jeżeli jest poniżej 30?

To jest tzw. czwarty stopień niewydolności nerek. Według programu, ci pacjenci nie mają szans na ten lek. Paradoksalnie jest to lek, który może odwrócić tę niewydolność nerek.

Klirens może się podnieść?

Klirens się często podnosi.

A nowotwór jest powstrzymany?

Pod wpływem tego leczenia - często tak. Odpowiada około 70-80 proc. pacjentów częściowymi remisjami, natomiast 30-40 proc. ma całkowite, głębokie remisje.

Ten lek możemy sami kupić. Ile taka dawka się kształtuje cenowo?

Jedna ampułka - 3,5 miligrama - kosztuje 4200 zł. Potencjalnie pacjent może to sobie kupić, ale właściwie nikogo na to nie stać.

Ile trzeba ampulek, żeby ten cykl był efektywny?

Pacjent musi otrzymać kilka cykli, a w jednym cyklu lek podaje się cztery razy. Czyli 4 razy 4200 zł. Normalnie pacjent dostaje 4-6 cykli tego leku. To są naprawdę duże kwoty i przeciętnego pacjenta na to nie stać.

Ludzie umierają?

- Niestety tak.

Walczycie, żeby wykreślić ten jeden z punktow od kilku lat. W ciągu tych kilku lat, dokładnie trzech, ile osób mogło umrzeć?

Myślę, że jest to kilkaset osób. Pamiętam seminarium w maju, które zorganizowała fundacja Watch Health Care w Warszawie, 22 maja. Pamiętam seminairum zorganizowane rok temu. Cały czas nagłaśnialiśmy i cały czas mówiliśmy o tym problemie. Właściwie mamy deklarację, że już na dniach się to zmieni i już za chwilę będzie inaczej. Ale pacjenci czekają i niektórzy umierają.

Taka deklaracja, że to będzie wykreślone, ten jeden punkt, który eliminuje kilkaset osób rocznie z tego programu?

Cały czas słyszę tę deklaracje od kilku lat i cierpliwie czekam aż to się zmieni.