2,5 roku oraz 2 lata więzienia - tyle zażądał prokurator dla dziennikarzy gazety „Pahonia” z Grodna na Białorusi za znieważenie prezydenta Łukaszenki. Wczoraj odczytano mowy końcowe. Wyrok być może zapadnie już jutro.

Prokurator twierdził, że obaj dziennikarze w publikacjach przed zeszłorocznymi wyborami prezydenckimi świadomie rozpowszechniali w prasie i Internecie kłamliwe informacje. Dotyczyły one, m.in.: związków Łukaszenki z zabójstwami politycznych oponentów, jego udziału w zagładzie białoruskiego narodu oraz kierowania przezeń zorganizowaną grupą przestępczą.

Obrońcy oskarżonych poddali miażdżącej krytyce zarzuty prokuratora. Ich zdaniem w trakcie śledztwa złamano wszelkie procedury procesu karnego, np. materiały zdobywano bez świadków, protokołów i wbrew prawu włączono do czynności śledczych KGB. Dowody oskarżenia nie mają więc mocy prawnej.

Według adwokatów w sprawie dziennikarzy "Pahonii" nie powinno było dojść do przewodu sądowego, a tym bardziej do postawienia oskarżenia.

Obrońcy dowodzili, że do rozpowszechnienia zarzucanych oszczerstw nie mogło dojść - śledczy skonfiskowali bowiem cały nakład gazety i komputery redakcji. To, co przedstawiła prokuratura, to nie dowody, lecz domysły. A te pozostawiają wątpliwości. Wątpliwości zawsze powinny być rozstrzygane na korzyść oskarżonych - wyjaśnił adwokat Siarhiej Curko.

Proces odroczono do piątku. Wtedy to z ostatnim słowem wystąpią oskarżeni, być może zapadnie również wyrok.

W Grodnie jest specjalny wysłannik RMF, posłuchaj jego relacji:

na zdjęciu redakcja Pahonii

foto: Archiwum RMF

06:45