Rząd serbski potwierdził informację, że były prezydent Jugosławii Slobodan Miloszević - podejrzany o zbrodnie wojenne w Kosowie - został przekazany Międzynarodowemu Trybunałowi w Hadze. Tymczasem Prezydent Jugosławii Vojislav Kosztunica powiedział przed północą, że przekazanie Miloszevicia do Hagi było nielegalne i niezgodne z konstytucją.

"Wieczorna ekstradycja byłego prezydenta Jugosławii Slobodana Miloszevicia do Hagi nie może być uznana za legalną lub zgodną z 

konstytucją" - powiedział Kosztunica. "Można je uznać za poważne

zagrożenie konstytucyjnego porządku w kraju" - dodał. Prawdopodobnie chodzi tu o tempo z jakim nastąpiło wydalenie Miloszevicia do Hagi. Jeszcze wczoraj bowiem wszystko wskazywało na to, że cała ta procedura potrwa co najmniej kilka dni. Powody tej nagłej deportacji podano w specjalnym oświadczeniu. Przedstawił je premier Serbii Zoran Djindić. Oświadczył on, że powody były trzy. Po pierwsze decyzja Sądu Konstytucyjnego, który zawiesił dziś procedurę ekstradycyjną. Premier nie omieszkał przy tym przypomnieć, że chodzi dokładnie o ten sam sąd, który w zeszłym roku próbował zafałszować wyniki wyborów prezydenckich na korzyść Miloszevicia. Drugi powód to coś o czym od dawna wszyscy wiedzieli, ale nikt do tej pory nie mówił oficjalnie czyli rozpoczynająca się jutro konferencja na temat pomocy finansowej dla Jugosławii. Powód trzeci, czyli jak powiedział Djindić obawa przed izolacją międzynarodową Jugosławii jeżeli nie dojdzie do ekstradycji. Te powody okazały się absolutnie wystarczające dla 14 spośród 15 członków rządu, którzy decyzję o wydaniu Miloszevicia podjęli wczoraj późnym popołudniem na nadzwyczajnym posiedzeniu rządu. Tymczasem na głównym placu Belgradu odbyła się wielka demonstracja około 3 tys. najwierniejszych zwolenników Miloszevicia. Atmosfera była bardzo gorąca. Ludzie twierdzili bowiem, że jugosłowiański rząd "sprzedał" byłego przywódcę trybunałowi haskiemu. W ferworze pobito jednego z reporterów, za to tylko, że robił zdjęcia manifestantom.

Czy serbski rząd uległ naciskom?

Wydaje się, że rząd serbski kierowany przez Zorana Djindicia uległ dużym naciskom ze strony Stanów Zjednoczonych. Belgrad potrzebuje pieniędzy na odbudowę zniszczonej gospodarki. Amerykanie faktycznie uzależniali jednak pomoc finansową od wydania Miloszevica. Wszystko wskazuje na to, że teraz Amerykanie podpiszą czek dla Jugosławii. Stany Zjednoczone od chwili zakończenia bombardowań Jugosławii konsekwentnie podkreślały, że współpraca Belgradu z Międzynarodowym Trybunałem w Hadze (czytaj wydanie Slobodana Miloszevicia) jest podstawowym warunkiem udzielenia Jugosławii pomocy finansowej. Już dwa dni temu potwierdzono, że Colin Powell wybiera się dzisiaj na międzynarodową konferencję do Brukseli. To co tam zadeklaruje miało zależeć od dalszych posunięć rządu Jugosławii. Na razie nie ma jeszcze wielu komentarzy do doniesień o wydaniu Miloszevicia. Rzecznik Białego Domu oświadczył tylko, że stanowisko Stanów Zjednoczonych pozostaje niezmienne. Wygląda więc, że Amerykanie wezmą udział w konferencji i ostateczne decyzje finansowe zapadną w Brukseli. Wcześniej mówiono że są szanse na przeznaczenie dla Jugosławii miliarda 300 milionów dolarów. Ta suma może się zapewne zwiększyć. To pieniądze niezbędne dla gospodarki kraju zniszczonej podczas 13-letnich rządów Miloszevicia.

Slobodan Miloszević został dwa lata temu oskarżony przez Międzynarodowy Trybunał w Hadze o zbrodnie na albańskiej ludności w Kosowie. Rządził niepodzielnie Jugosławią przez ostatnią dekadę 20 wieku. To właśnie wtedy Bałkanami wstrząsnęły krwawe wojny. W czystkach etnicznych zginęło wielu ludzi. Miloszević został odsunięty od władzy po masowym proteście społecznym w październiku ubiegłego roku.

00:10