W Warszawie jednak doszła do skutku manifestacja gejów, lesbijek i środowisk sprzyjających idei równości. Zorganizowano ją mimo zakazu, wydanego przez władze miasta. Na Plac Defilad przyszło ponad 2,5 tysiąca osób.

Ponad dwa tysiące uczestników warszawskiej Parady Równości przemaszerowało pod Pałac Kultury i Nauki, gdzie odbył się legalny wiec. Na trasie przemarszu doszło do ostrych przepychanek.

Marsz próbowali blokować przedstawiciele Młodzieży Wszechpolskiej, którzy usiedli na skrzyżowaniu z ulicą Świętokrzyską. Dochodziło też do przepychanek z uczestnikami wiecu. Młodzież Wszechpolska pojawiła się także przed Sejmem i obrzuciła demonstrantów jajkami i obraźliwymi okrzykami.

Przedstawicieli Młodzieży Wszechpolskiej siłą z jezdni usuwała policja. Ostatecznie więc policjanci chronili nielegalną demonstrację. Na miejsce z Ratusza przyjechał Lucjan Bełza, odpowiedzialny za sprawy bezpieczeństwa. Próbował on perswadować policjantom „usuwanie jednych i sprzyjanie drugim”.

Uczestnicy parady starali się nie reagować. Na manifestację przynieśli kolorowe flagi i transparenty z napisami: „Gej to nie pedofil”, „Kopernik też była gejem”. Do uczestników marszu przyłączyli się m.in. parlamentarzyści niemieckiej partii Zielonych.

Wiec miał być - według organizatorów - wyrazem obywatelskiego nieposłuszeństwa wobec decyzji prezydenta stolicy Lecha Kaczyńskiego, który zakazał organizacji części wieców.

Uzasadniał to względami bezpieczeństwa oraz przewidywanymi utrudnieniami w ruchu przechodniów. Wiece miały się odbyć zamiast Parady Równości, której wcześniej zakazały władze miasta.