Prezydent George W. Bush wybiela Biały Dom. Nie chodzi jednak o fasadę rezydencji amerykańskiego prezydenta. Bush zarządził "moralną rewolucję" wśród swoich pracowników.

Pracujący w Białym Domu muszą się tłumaczyć z dawnych grzechów i grzeszków - od używania narkotyków po pozamałżeńskie skoki w bok. Sprawą zajmuje się tym specjalnie powołana grupa agentów FBI. Kilka osób, które nie chciały poddać się tej lustracji, albo składały pokrętne wyjaśnienia już ponoć straciły pracę w moralnie wybielonym Białym Domu. Za czasów Billa Clintona mogliby dalej spokojnie pracować. Wystarczy przypomnieć sprawę z 1995 roku, kiedy wyszło na jaw, że kilkunastu pracowników Białego Domu zostało poddanych testom na używanie narkotyków. I na tym się skończyło. Za kadencji Busha traktuje się te sprawy znacznie poważniej. Pewien stażysta został usunięty z Białego Domu, po tym jak przyznał się, że rok wcześniej miał kontakt z narkotykami. Zaszkodziły mu po roku.

Foto Archiwum RMF

09:45