Jedna z lubelskich spółdzielni mieszkaniowych nielegalnie postawiła ogrodzenie i zawłaszczyła teren należący do miasta. Pikanterii sprawie dodaje fakt, iż członkami spółdzielni są trzej lubelscy radni.
Dla przedstawicieli spółdzielni „nielegalny płot” nie jest problemem. Problem mają natomiast mieszkańcy, którzy zamiast chodnikiem muszą spacerować po jezdni. Trzej radni – wśród nich jest nawet doktor prawa, wierzą, ze samowolkę uda się zalegalizować. Szanse na to są jednak nikłe, ponieważ do akcji wkroczył Nadzór Budowlany.
Według radnych nic wielkiego się nie stało, a całą sprawę „rozdmuchali” zawistni ludzie. Porównują postawienie płotu do palenia papierosów na przystanku autobusowym. Takie jednak porównania są nie na miejscu.
Sprawie „nielegalnego płotu” przyglądał się nasz reporter, Cezary Potapczuk:
