Radni w Lipnie od czterech miesięcy przebywają na przymusowym urlopie. Po ostatniej sesji samorządu, do której doszło w styczniu, jego przewodniczący przestał zwoływać radnych, aż wreszcie zdecydował się na podanie się do dymisji.

Odejście przewodniczącego samorządu oznacza, że nie ma osoby kompetentnej do zwoływania sesji lokalnego parlamentu. Od tego czasu niewielkie miasto musi sobie radzić bez radnych. I choć wiele decyzji, podejmowanych przez tutejszy samorząd, często nie miało bezpośredniego wpływu na życie mieszkańców, Lipno boryka się z problemami.

Dotknęły one zwłaszcza miejską kasę, ponieważ zawieszenie działalności samorządu oznacza brak możliwości decydowania o rozpoczęciu inwestycji czy deficycie budżetowym.

Burmistrz miasta, Wiesław Białucha, czeka w tej sprawie na decyzję Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Jedynym rozwiązaniem może tu być bowiem wyznaczenie dla miasta zarządcy komisarycznego. Wówczas w jego rękach spocząłby obowiązek podejmowania decyzji, zazwyczaj leżących w kompetencjach radnych. Jednak w Lipnie ministerialnych postanowień ani widu, ani słychu.