Dają tyle światła, co zwykłe, a nie potrzebują nawet wata energii z sieci elektrycznej-latarnie solarno-wiatrowe. Gdyby było bezwietrzne i pochmurno, to i tak latarnie mogą świecić przez 5 dni. Ul. Strefowa w Łodzi jest pierwszą ulicą oświetlaną w ten sposób.

Jedna latarnia solarno-wiatrowa kosztuje 22 tysiące złotych; zwykła z kosztami instalacji-15 tysięcy. Według szacunków, nowoczesne latarnie zaczną na siebie zarabiać po 4 latach.

Każda z latarni ma: wysokość 10 metrów, 56 diod LED, panele słoneczne o mocy 58 W i 2 akumulatory żelowe o pojemności 150 Ah. Przez 10 lat nie potrzebna jest nawet wymiana żarówki, czy w tym przypadku diody.

Okazuje się, że jak się chce, to można… i ekologicznie i oszczędnie, a do tego praktycznie. Szkoda tylko, że mieszkańcy musieli czekać na to rozwiązanie kilka lat i że urzędnicy "wpadli" na ten pomysł dopiero po podpowiedziach łodzian. A pompa przy oficjalnym uruchomieniu oświetlenia (z fajerwerkami - dosłownie i w przenośni) była jedynie smutnym spektaklem błazna. I nie mam tu na myśli prezydenta - odnoszę to do całej urzędniczej świty.