Nie będzie ewakuacji pacjentów szpitala w podkarpackim Krośnie. Nie ma też porozumienia pomiędzy dyrektorem a lekarzami. Sprawa nie została więc rozbrojona a nadal tyka jak bomba zegarowa.

Pojawiłem się w Krośnie wcześnie rano. Przed 7-mą spotkałem się z protestującym lekarzem, który powiedział mi, że porozumienia z dyrektorem nie będzie. Kilkadziesiąt minut później do szpitala przyjeżdża dyrektor. Mówi, że do 8-mej czeka na pisemne potwierdzenia lekarzy, że nadal chcą pracować. Dodaje także, że ma plan awaryjny o którym powie podczas konferencji prasowej o 9-tej. 7:40 wybija na zegarze i przed wejściem pojawiają się lekarze. Nadal nie chcą pracować z dyrektorem ale będą leczyć chorych. Potwierdzają także, że żaden z lekarzy nie złożył pisemnego potwierdzenia, że w grudniu będzie pracował. Mija godzina 8-ma – przed szpitalem zaczynają gromadzić się mieszkańcy Krosna. Planują demonstrować i blokować ewakuacje pacjentów. Przed 9-ta pojawia się dyrektor. Oświadcza, że ewakuacji nie będzie a wypowiedzenia lekarzy złożone kilka miesięcy temu są nieważne.

Po południu miało odbyć się spotkanie dyrektora z lekarzami. Zostało odwołane ponieważ "za dużo w powietrzu było negatywnych emocji".