Dla jednych doniosły apel, dla drugich świadectwo fałszu i obłudy - taki jest generalny ton komentarzy po zapowiadanym jako bardzo istotne przemówieniu prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego w 20. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego. Z jednej strony potępił wprowadzenie stanu wojennego, nazywając go złem, z drugiej jednak strony go usprawiedliwił.

Jeszcze zanim doszło do wystąpienia w Instytucie Pamięci Narodowej, prezydent Aleksander Kwaśniewski zapowiadał, że będzie to najtrudniejsze przemówienie w jego życiu. „20 lat temu komuniści wprowadzili w Polsce stan wojenny. Nikt rozsądny nie ma dziś wątpliwości, że było to zło, że stan wojenny był wymierzony przeciwko odradzającej się wolności, że skierował przeciwko sobie Polaków” - tak mówił Aleksander Kwaśniewski, kiedyś wysoki funkcjonariusz PZPR, obecnie prezydent Rzeczpospolitej. Jako największą tragedię prezydent wymienił śmierć górników kopalni "Wujek". Przypomniał też nazwiska dziewięciu poległych górników. Jak mówił, historia przyznała rację tym, którzy nie godzili się na stan wojenny jako sposób funkcjonowania państwa. "Tym, którzy walczyli, ponieśli straty należą się w 20. rocznicę stanu wojennego słowa współczucia i podziękowania" - mówił prezydent. Po 20 latach od wprowadzenia stanu wojennego - jak mówił Kwaśniewski - przyszedł czas na pojednanie. Kwaśniewski podkreślał też pozytywną rolę Kościoła w okresie stanu wojennego i w późniejszych przemianach, które doprowadziły do "okrągłego stołu". Jednak nie wszyscy byli zadowoleni z tak sformułowanego wystąpienia prezydenta: „Bogu świeczkę i diabłu ogarek. Okazuje się, że dla pana prezydenta istnieje kategoria mniejszego zła” - mówił Bogdan Borusewicz, 20 lat temu działacz solidarnościowy.

Foto: Archiwum RMF

06:00