List papieża do niemieckiego Związku Wypędzonych nie świadczy o poparciu dla Centrum przeciwko Wypędzeniom w Berlinie – uważa ks. Adam Boniecki, redaktor naczelny „Tygodnika Powszechnego”. Inaczej twierdzi Erika Steinbach, szefowa związku.

Kto popiera centrum przeciwko wypędzeniom w Berlinie? Ostatnie kontrowersje wywołał list papieża do niemieckiego Związku Wypędzonych. Szefowa tego związku Erika Steinbach uważa ten list za poparcie dla budowy centrum w Berlinie.

Ta interpretacja wzbudziła zaniepokojenie Watykanu. List - standardowa odpowiedź na standardowe zaproszenie skierowane do papieża - powstał w niemieckiej sekcji watykańskiego sekretariatu stanu. Dziś jego pracownicy mówią, że o sporze wokół centrum nic nie wiedzieli. Błąd w sztuce, nadinterpretacja czy celowe działanie?

Adam Boniecki: Ze strony tych, którzy prosili jest to celowe i bardzo inteligentne działanie. Ze strony Watykanu jest to moim zdaniem błąd w sztuce, bo Watykan w takie awantury nie zwykł się włączać. Zwłaszcza, jak tu jest jeszcze sprawa Polski, wojny, Niemiec – sprawa tak delikatna, że na pewno Watykan nie chciałby się to włączać i być użyty, tak jak użyty potem przez media ten list został.

Aleksandra Bajka: A czy zdaniem księdza Jan Paweł II wie coś o centrum wypędzonych i popiera?

Adam Boniecki: Na podstawie tego listu, 100 proc. pewności mam, że nie można sądzić, że papież wie i że popiera. Ten list absolutnie o tym nie świadczy.

Aleksandra Bajka: Jednak pani Erika Steinbach wykorzystała jakby ten list z Watykanu.

Adam Boniecki: No, każdy by tak zrobił. Jeśli o coś walczy, o coś zabiega i dostała list, który jest tak zredagowany, że nie można do żadnego zdania się przyczepić – tam nie ma słowa o poparciu centrum, tam jest powiedziane, że papież ma zaufanie do Europy, dziennikarze mówili, że ma do niej zaufanie, ale jest w całej tonacji jakaś aprobata tego, co robią, że to jest dobre. Więc tonacja listu i przedstawienie go, jako poparcie papieża musiało zrobić wrażenie i myślę, że każdy na jej miejscu to samo by zrobił.

Aleksandra Bajka: A czy niemiecka sekcja sekretariatu stanu miała świadomość, że tak to może zostać odebrane?

Adam Boniecki: Po to są te sekcje językowe, żeby orientowały się w kontekście sprawy, której dotyczy list. Opierają się na autorytecie popierającego biskupa, czy osoby, która zaręcza, ale zadaniem sekcji jest znać sprawę. Także myślę, że ktoś tam może mieć przykrości w sekretariacie stanu w sekcji niemieckiej, chociaż sam tekst się obroni, bo on tu powie „ja tu nic takiego nie napisałem, centrum nie poparłem, nie ma zdania, które można by było „złapać za rękę”. Jest to w stylu watykańskiej dyplomacji.

O sprawie listu z Watykanu można przeczytać także w najnowszym "Tygodniku Powszechnym".

09:15