Przez ostatnie 5 lat na Białorusi działało "Komando śmierci", likwidujące przeciwników politycznych ekipy prezydenta Aleksandra Łukaszenki. Rewelacje te ujawnili byli pracownicy białoruskiej prokuratury, którzy wyjechali z kraju. Jak twierdzą byli śledczy Dmitrij Pietruszkiewicz i Aleh Słuczak, członkowie spec-grupy zabili ponad 30 osób.

Wśród zamordowanych znajduje się były minister spraw wewnętrznych - Jurij Zacharenka oraz opozycyjny działacz - Wiktor Hanczar. Oficjalnie obaj uważani są za zaginionych. Niewygodne osoby porywano i likwidowano strzałem w tył głowy ze specjalnego pistoletu. Potem ich ciała zakopywano. Komando miało zostać powołane 5 lat temu przez ówczesnego sekretarza Rady Bezpieczeństwa Państwowego, a obecnie prokuratora generalnego Wiktara Szejmana. Koordynacją działań komanda miał się zaś zajmować były dowódca wojsk wewnętrznych, dzisiaj doradca białoruskiego prezydenta Jury Siwakou. Obecnie, jak twierdzą informatorzy, za działania grupy odpowiada minister spraw wewnętrznych Uładzimir Naumau. Sprawa ta została wykryta przez śledczych podczas badania sprawy zniknięcia operatora ORT. W samochodzie jednego z członków grupy Walerego Ihnatowicza, oskarżonego już oficjalnie o uprowadzenie dziennikarza, znaleziono łopatę ze śladami krwi Zawadzkiego. Nie mają wątpliwości, iż o działalności specjalnej jednostki wiedzieli najwyżsi państwowi urzędnicy, w tym sam prezydent. Świadczy o tym, ich zdaniem, fakt błyskawicznych zmian personalnych zarządzonych przez Aleksandra Łukaszenkę w listopadzie zeszłego roku. Właśnie wtedy, podczas wykonywania jednego z zadań, KGB zatrzymało dowódcę komanda pułkownika Dmitrija Pawluczenkę. Przesłuchiwał go osobiście ówczesny prokurator generalny. Kilkanaście godzin później Łukaszenka zwolnił prokuratora generalnego, a na jego miejsce postawił najbardziej zaufanego sobie człowieka - Wiktara Szejmana.

Białoruskie władze nazywają rewelacje śledczych "bredniami" i "zmyśloną prowokacją". Prezydent Łukaszenka nazwał autorów doniesień "pijaczkami". Oficjalne media nie zajęły się sprawą, mimo że informacja o komandzie krąży już od kilku dni. Pietruszkiewicz i Słuczak wyjechali z Białorusi ok. tydzień temu. Obaj mieli poprosić o azyl polityczny w Stanach Zjednoczonych. Białoruska prokuratura tymczasem szykuje się do wszczęcia przeciw nim postępowania karnego. Nie za pomówienia lecz z artykułu o "ujawnianiu tajemnicy śledztwa".

Foto EPA

06:40