Kolejne wstrząsy nawiedziły w sobotę zachodnie Indie zdewastowane przez ubiegłotygodniowe potężne trzęsienie ziemi.

Według instytutu sejsmologicznego wstrząsy miały siłę pięciu stopni w skali Richtera. Ich epicentrum znajdowało się dwadzieścia pięć kilometrów na północ od miasta Bachchau, praktycznie zrównanego z ziemią przez ubiegło tygodniowe trzęsienie. Nie ma na razie doniesień o ewentualnych ofiarach dzisiejszych wstrząsów.

A przepowiadał...

Wczoraj aresztowano astrologa, który w tydzień po tragicznym trzęsieniu ziemi, które nawiedziło indyjski stan Gudżarat, przepowiedział jeszcze silniejsze wstrząsy - poinformował przedstawiciel władz stanowych. Mężczyznę oskarżono o sianie paniki w Ahmadabadzie, największym mieście tego stanu. Pogłoski o groźbie nowego kataklizmu rozeszły się w Ahmadabadzie lotem błyskawicy. Ale nie tylko on prorokuje, "wejdziemy do domów dopiero po trzecim lub czwartym lutego, kiedy skończy się szkodliwe oddziaływanie planet" - powiedział Naresh Singhvi, który prowadzi sklepik z "paanem" (liśćmi betelu) w Ahmadabadzie. Astrologowie hinduscy twierdzą, że Pluton, który w astrologii indyjskiej jest planetą śmierci, i Mars - planeta oznaczająca wojny i napaści, są obecnie w złowieszczym położeniu względem Ziemi. Trzęsienie, które 26 stycznia zrównało z ziemią miasta Bhudż i Anjar, miało siłę 7,9 stopnia w skali Richtera. Zginęło w nim - jak podają władze Gudżaratu - co najmniej 30 tysięcy osób. Znacznie więcej straciło dach nad głową.

Z czym teraz zmagają się w Indiach?

Problemem jest brak żywności, brak odzieży oraz leków. W dodatku ratownicy i służby medyczne ostrzegają, że wielu ludzi dotkniętych kataklizmem przez najbliższe lata będzie zmuszonych mieszkać w prowizorycznych osiedlach namiotowych. Tych osiedli powstaje coraz więcej, jedno z nich jest zasługą polskich ratowników. Jednak ochotnicy z całego świata uskarżają się nie na skutki kataklizmu, bo na to byli przygotowani, a przede wszystkim na chaos organizacyjny, brak koordynacji działań ratunkowych, różnice kulturowe pomiędzy Hindusami, a obcokrajowcami. Najbardziej rzuca się w oczy kontrast między wyspecjalizowaniem i profesjonalizmem Europejczyków, a indyjskim niezdyscyplinowaniem i brakiem struktur organizacyjnych. Polakom udało się w końcu rozbić obóz w miejscowości Adżar. Nasi rodacy zostają w Indiach do przyszłego tygodnia. Tymczasem Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża w obliczu wielkich zniszczeń już teraz zapowiada kolejne dziesięć samolotów z pomocą humanitarną.

Do wioski Kalital-Salvi dary dotarły dopiero wczoraj, prawie dwa tygodnie po trzęsieniu ziemi. Osada została praktycznie zrównana z ziemią. Ci, którzy przeżyli, mieszkali pod gołym niebem i głodowali. Gdy pracownicy Międzynarodowego Czerwonego Krzyża dotarli wreszcie do wioski z 40 namiotami, jej burmistrz powiedział: "Jesteście pierwszymi ludźmi, którzy nam coś dali. Inni przyjeżdżali, obiecali pomoc, ale po raz drugi już się nie pojawili". Oprócz namiotów do wioski przywieziono też koce, żywność i wodę. Dzięki temu mieszkańcy Kalital-Salvi mają szansę przetrwać.

Decyzje władz indyjskich

Indie powołają specjalną stałą komisję do spraw klęsk żywiołowych. Jej zadaniem będzie rozdzielanie pomocy dla ofiar kataklizmów. Na początek oceni ona działania hinduskiego rządu po trzęsieniu ziemi w stanie Gudżarat. Przez cały miniony tydzień agencje informowały o bałaganie organizacyjnym. Pomoc docierała zbyt późno lub wysyłano ją w rejony, w których nie była niezbędna. Doświadczyli tego też polscy ratownicy, którzy rozłożyli ambulatorium polowe w miejscowości Andżar, w samym centrum kataklizmu. Pomimo tego, że może ono przyjąć około 400 pacjentów, świeci pustkami. Wszystko dlatego, że lokalne władze nie poinformowały ludości o tym, że taki punkt działa.

Przypomnijmy: w wyniku ubiegłotygodniowego trzęsiena ziemi w Indiach według ostatnich doniesień zginęło ponad 30 tysięcy ludzi, tymczasem indyjski minister obrony zapowiada, że liczba zabitych może wzrosnąć nawet do 100 tysięcy. Władze Gudżarat szacują, że minie jeszcze co najmniej 5 dni zanim spod gruzów wydobyte zostaną wszystkie ciała ofiar kataklizmu.

Foto EPA

00:05