Była premier Beata Szydło drugi raz kandydowała na stanowisko przewodniczącej komisji zatrudnienia i spraw socjalnych Parlamentu Europejskiego. Drugi raz jej kandydatura została odrzucona.


Tym razem różnica głosów była jeszcze mniej korzystna dla byłej premier.

Za jej kandydaturą opowiedziało się 19 europosłów, przeciw było 34 parlamentarzystów. Od głosu wstrzymało się dwóch europosłów.

Prawo i Sprawiedliwość do ostatniej chwili rozważało, czy zdecydować się na ponowne wystawienie Beaty Szydło. Wczesnym popołudniem źródła dziennikarza RMF FM mówiły, że była premier wystartuje tylko wtedy, jeśli uda jej się zbudować szerokie poparcie. Taka strategia miała jej oszczędzić porażki. Wcześniej była brana pod uwagę kandydatura Elżbiety Rafalskiej.

W głosowaniu, które odbyło się w ubiegłą środę, za kandydaturą Beaty Szydło - kandydatką grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów - było 21 posłów, przeciw wystąpiło 27, a dwóch wstrzymało się od głosu. Szydło była jedyną kandydatką. Na wniosek socjalistów głosowanie było tajne. Według nieoficjalnych informacji PAP przeciw kandydaturze Szydło głosowali wtedy przedstawiciele frakcji socjalistów, liberałów, Zieloni oraz lewicowa grupa GUE.

Jak zwracała uwagę dziennikarka RMF FM Katarzyna Szymańska-Borginon, komisja ds. zatrudnienia może być jedną z kluczowych komisji w tej kadencji europarlamentu. Będzie się tam decydować bardzo ważne dla Polski kwestie: delegowania pracowników (np. protekcjonistyczne utrudnienia wprowadzane przez kraje Europy Zachodniej wobec pracowników z Polski i Europy Środkowo-Wschodniej),  koordynacji systemów zabezpieczeń społecznych, fundusz społeczny na nową perspektywę finansową i kwestia sztucznej inteligencji na rynku pracy. Dla przewodniczącego z polotem  to może być najciekawsza  komisja, nieprawdopodobnie nowoczesna i  dynamiczna - powiedział dziennikarce RMF FM jeden z doświadczonych eurodeputowanych.

Sama Szydło po głosowaniu powiedziała, że martwi ją, iż wartości ważne dla Europejczyków i budujące wspólnotę są w taki sposób łamane. Nawiązała w ten sposób do słów jednego z europosłów innej frakcji, który wskazał, że chętnie poprze europosła na stanowisko szefa komisji, ale takiego, który będzie szanował wartości.

Jestem być może jedną z niewielu osób na tej sali, dla której wartości, te prawdziwe wartości europejskie, które tworzą naszą wspólnotę i z których nasza wspólnota wyrosła, są bardzo ważne. Zawsze w swojej pracy, czy to będąc premierem RP, czy pełniąc funkcję w lokalnych władzach w mojej gminie, czy będąc posłem na Sejm RP, czy też będąc tu w PE, kiedy miałam zaszczyt reprezentować w debacie mój kraj, Polskę, zawsze na sercu leżały mi te wartości - powiedziała.

Dlatego wyraziła zaniepokojenie, że wartości, które - jak podkreśliła - są ważne dla Europejczyków i budują wspólnotę - są w ten sposób łamane.

Mówię swoim głosem, ale mówię przede wszystkim głosem obywateli mojego kraju i tych 0,5 mln, którzy na mnie zagłosowali w tych wyborach, i pozostałych, którzy docenili pracę rządu, którym miałam zaszczyt kierować, w którym pracowałam i który przez ostatnie lata zrobił tak dużo dla nich dobrego - powiedziała.

Jak dodała, po poniedziałkowym głosowaniu wielu z obecnych na sali powinno zastanowić się, dlaczego w UE dochodzi do kryzysów, "skoro z taką łatwością mówicie państwo o kimś, kogo nie znacie, że nie szanuje wartości". 

Mazurek: Vendetta za utrącenie kandydatury Timmermansa trwa

Vendetta za utrącenie kandydatury Fransa Timmermansa na stanowisko szefa Komisji Europejskiej dalej trwa - powiedziała dziennikarzom europosłanka Beata Mazurek (PiS) po głosowaniu.

Mamy powtórkę poprzedniego głosowania. Widać, że vendetta za utrącenie (kandydatury Fransa) Timmermansa dalej trwa. Głosowanie przełożone. Zobaczymy, jaka będzie decyzja naszej grupy. Naszą komisją rządzi establishment lewicowo-liberalny i takie są efekty dzisiejszego głosowania - zaznaczyła Mazurek.

Jak dodała, grupa nie chce dopuścić do sytuacji, by w komisji, która przypadła Europejskim Konserwatystom i Reformatorom (EKR), inne frakcje wskazywały, kto będzie przewodniczącym. To jest sytuacja absurdalna i na pewno dla nas nie do przyjęcia - podkreśliła.

Pytana, jak zagłosuje frakcja EKR we wtorek w sprawie kandydatury Ursuli von der Leyen na stanowisko szefowej KE, odpowiedziała, że to głosowanie będzie również tajne.

Skoro dzisiaj nie została dotrzymana umowa i na poprzednim głosowaniu umowa też nie została dotrzymana, jeśli chodzi o naszą grupę, to jutro też ta umowa nie musi być dotrzymana. Jak będzie, to zobaczymy. Jest ciekawie - wskazała. 

Głosowanie nad kandydaturą von der Leyen odbędzie się we wtorek w Strasburgu.

Jongerius: Jeśli PiS zaproponuje innego kandydata do komisji zatrudnienia, wynik będzie taki sam

Do wyniku głosowania kandydatury Beaty Szydło odniosła się również europosłanka socjalistów, Agnes Jongerius. Myślę, że jeśli Prawo i Sprawiedliwości zaproponuje innego kandydata na stanowisko szefa komisji zatrudnienia PE, wynik głosowania będzie taki sam, jak w przypadku byłej premier Beaty Szydło - stwierdziła Holenderka.

Jongerius była wiceprzewodniczącą komisji zatrudnienia PE w poprzedniej kadencji PE. W poniedziałek prowadziła obrady komisji, podczas których w głosowaniu tajnym ponownie odrzucono kandydaturę b. premier Beaty Szydło (PiS) na stanowisko szefowej komisji.

Jak powiedziała, to niecodzienna sytuacja, że po dwóch głosowaniach komisja nie ma przewodniczącego. To nie zdarza się często w PE. (...) Nie było zbyt roztropnym ze strony EKR, żeby wystawić tego samego kandydata w drugim głosowaniu. Jeśli naprawdę frakcja chce mieć przewodniczącego ze swojej grupy, mogli zaproponować kogoś innego z tej samej rodziny politycznej - zaznaczyła.

Nie wiem, dlaczego oni (EKR - PAP) chcieli mieć tę komisję. Mogli wybrać inną - zaznaczyła. Dodała, że komisja zatrudnienia jest ważną komisję, która zajmuje się ważnymi kwestiami, jak np. pracą nad regulacjami dotyczącymi pracowników delegowanych, którym sprzeciwił się polski rząd i ta kwestia była ważna podczas głosowania dla frakcji socjalistów.


Opracowanie: