Kierownictwo źle oceniło sytuację, nie zgłosiło wypadku właściwym organom i nie rozpoczęło akcji ratowniczej – ustalono w śledztwie w sprawie dwóch wypadków w kopalni „Bielszowice”. Prokuratura oskarżyła 11 osób, w tym władze kopalni.

23 lutego w kopalni zapalił się metan. Rannych zostało trzech górników, w tym jeden poważnie. Błędne decyzje kierownictwa po tym wypadku miały doprowadzić do kolejnego wypadku, następnego dnia. Po ponownym zapaleniu się metanu poszkodowanych zostało 32 górników, w tym 13 ciężko poparzonych. Niektórzy z nich wciąż się leczą.

Po pierwszym wypadku, zgodnie z przepisami, należało rozpocząć pożarową akcję ratowniczą, podczas której do zagrożonego rejonu nie mogą wchodzić górnicy, tylko określona liczba odpowiednio zabezpieczonych ratowników. Jednak akcja ratownicza to dla kopalni duży wydatek. Oskarżeni obawiali się też, że na

jednej z wiodących ścian wydobywczych po wypadku zostanie wstrzymana eksploatacja.

Trzem osobom z kierownictwa kopalni przedstawiono zarzuty niedopełnienia obowiązków w zakresie bezpieczeństwa i higieny pracy oraz narażenia pracowników na powstanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, a także nieumyślne spowodowanie obrażeń ciała, za co grozi do 3 lat pozbawienia wolności.

Im oraz innym oskarżonym prokuratura zarzuciła też poświadczenie nieprawdy w dokumentacji powypadkowej, nakłanianie do poświadczania nieprawdy w tej dokumentacji, składanie i nakłanianie do składania fałszywych zeznań przed prokuraturą. Grozi za to do 5 lat pozbawienia wolności.

Posłuchaj także relacji reportera RMF Marcina Buczka:

07:45