23 XIX-wieczne ikony zarekwirowane Ukraińcowi na granicy w Korczowej zostały spalone, bo tak zdecydował jarosławski sąd. Pytanie tylko dlaczego - polskie prawo nie przewiduje takich działań, a obrazy to nie np. marihuana.

Według przełożonych sędziego z Jarosławia żaden inny sędzia nie popełniłby podobnego głupstwa, ponieważ palenie ikon nie mieści się w ramach obowiązującego prawa. Zniszczenie ikon niczym nie różniło się od palenia innych dowodów przestępstwa, takich, jak choćby zarekwirowane łodygi maku czy konopi indyjskich.

Sąd wydał wyrok, a pracownicy sądu - według dokumentów - skrupulatnie go wykonali. W ich obecności rozpalono ognisko i ikona po ikonie podsycano ogień. Pierwotnie miejscem spalenia miała być kotłownia, ale okazało się to niemożliwe z powodów technicznych.

On nie zdawał sobie z tego sprawy, że kotłownia ma takie wejście, że nie jest w stanie tego uczynić i właśnie konserwator wytłumaczył mu, że to jest niemożliwe. Wtedy podjęto decyzję spalenia poza sądem - mówi prezes Sądu Okręgowego w Krośnie.

Możliwa jest więc jeszcze jedna wersja zdarzeń: ikony, zamiast do ogniska, mogły trafić w prywatne ręce. Jedynym dowodem potwierdzającym spalenie ikon jest protokół podpisany przez pracowników sądu rejonowego, w obecności których zniszczono obrazy. Prezes sądu okręgowego w Krośnie zaprzecza jednak takim sugestiom.

Sędzia, który wydał polecenie spalenia ikon zostanie ukarany. Po tym doświadczeniu z pewnością święci z obrazów jeszcze przez długi czas będą obecni w jego snach.

09:20