„Kto by się spodziewał, że 21-latek i to numer 69. w świecie przebije się nagle do finału turnieju rangi Masters 1000. To dla mnie szok i wciąż nie potrafię tego za bardzo ogarnąć. Potrzebuję trochę czasu, żeby wszystko ułożyć w głowie – mówił po finale paryskiego turnieju polski tenisista Jerzy Janowicz. "Moje marzenia się spełniają i to w niesamowitym tempie" – przyznał.

Janowicz stwierdził, że mimo, iż na korcie prezentuje spokój i opanowanie, to nie do końca radzi sobie z sytuacją, która go spotkała. Wciąż nie mogę zrozumieć, jak ja, zwykły szaraczek, doszedłem do finału tak dużego turnieju, powyżej którego są już tylko Wielkie Szlemy i masters. Tym bardziej, że przecież wcześniej musiałem grać tu w eliminacjach, bo miałem zbyt niski ranking, żeby się znaleźć w głównej drabince - powiedział.  Jeszcze pewne rzeczy do mnie nie dotarły - dodał.

Polak zdradził, że paryski turniej był dla niego wyzwaniem nie tylko z emocjonalnym, ale też fizycznym. Pierwszy, drugi, trzeci i tak dzień po dniu, bez dłuższej chwili na odpoczynek i zastanowienie. Pewnie dlatego właściwie przez cały tydzień nie mogłem spać ani nie miałem apetytu. Po prostu nadmiar emocji i adrenaliny- opowiadał. Nie było to dla mnie łatwe i muszę się nad tym wszystkim spokojnie zastanowić. Łatwo o rozprężenie, a nie bardzo jest na nie czas, bo przede mną trzy tygodnie odpoczynku i od razu rozpocznę przygotowania do nowego sezonu - zaznaczył.