Podczas zakończonego fiaskiem unijnego szczytu premier Marek Belka zaproponował, że Polska i inne nowe kraje członkowskie oddadzą część pieniędzy, które dostają z Unii, byle tylko bogaci się dogadali.

Wiadomo, że akcja się nie powiodła - przywódcy nie osiągnęli porozumienia i budżet nie został zaakceptowany. Nie wiadomo więc, ile pieniędzy chciał się zrzec polski premier.

Wiadomo jedynie, że dotyczyło to funduszy rolnych. Choć informacji tych nie potwierdza minister Jarosław Pietras. Gest, który uczynił premier Belka, nie dotyczył żadnej konkretnej kwoty - mówi.

Gdyby premier zrzekł się części funduszy na rolnictwo, z których jesteśmy najbardziej dumni, to popełniłby polityczne samobójstwo – ocenia publicysta Marek Saryusz Wolski. Myślę, że była to tylko demonstracja moralnego niepokoju i sprawdzenia, czy rzeczywiście rzecz dotyczy tylko finansów, czy za tym nie kryje się jakaś polityczna chęć doprowadzenia do fiaska tego szczytu.

A jak gest Belki został odebrany przez unijnych przywódców? Do tej pory Polska była uważana za wichrzyciela, teraz pokazała się jako kraj, któremu zależy na europejskiej integracji i ratowaniu kompromisu. Jacques Chirac mówił potem, że to "podniosłe", a premier Luksemburga, że "wstydzi się za starych członków Unii".

Oczywiście unijni przywódcy wiedzą, że polityka europejska jest jedyną szansą polskiej lewicy, która jest w stanie agonii. Zdają sobie również sprawę z tego, że gdy wygra prawica, to zmaleje polska chęć do kompromisu.