Co najmniej 500 ofiar, takie są ostatnie informacje docierające z
Turcji. Epicentrum wstrząsów znajdowało się koło miasta Izmit, 90
kilometrów na zachód od Stambułu. Liczba ofiar trzęsienia cały czas
rośnie. Ekipy ratunkowe wydobywają spod gruzów kolejne ofiary.
Nie wiadomo, czy w wyniku wstrząsów ucierpieli przebywający w Turcji
Polacy. Odpowiedzi takiej na razie nie potrafił udzielić konsul
gerneralny w Stambule, Mirosław Stawski.
KONSUL_1 0:29
Do konsulatu w Stambule z prośbą o pomoc nie zgłosił się żaden z 200
mieszkających w tym mieście i okolicach Polaków. Konsul Stawski
zapewnił, że personel jego placówki wyszedł z trzęsienia
bez szwanku, choć on sam pół nocy, jak większość mieszkańców Stambułu
musiał spędzić pod gołym niebem.
W chwili gdy kataklizm uderzył w Stambule był amerykański minister
energii Bill Richardson. "Teraz tutaj panuje chaos", powiedział w
rozmowie z siecią CNN. "Hotelem trzęsło przez 45 sekund. Z mojego
pokoju widziałem jak gasną światła a ulice zapełniają się ludźmi",
mówił Richardson.
Zerwane zostały linie energetyczne, zniszczone przekaźniki telefonii
komórkowej. Działające linie telefoniczne zostały zablokowane przez
tysiące ludzi próbujących dodzwonić się do miast w okolicach Bosforu
by dowiedzieć się o los najbliższych.
Choć wstrząsy przeszły przez Turcję kilka godzin temu, na większych
placach Stanbułu wciąż koczują w piżamach tłumy ludzi. Większość
uznała, że puste place to jedyne bezpieczne miejsce, bo z miasta i tak
nie można się wydostać.
Na ulicach stoją potężne korki. Władze apelują, by nie tłoczyć się na
autostradach wokół miasta i na jego głównych arteriach. "Zróbcie
miejsce dla karetek pogotowia, wozów straży pożarnej i policji", taki
apel powtarzają tureckie media.