Po północy nie staną pociągi, rząd porozumiał się ze związkowcami – twierdzi Jerzy Hausner po negocjacjach z kolejarzami. Ci ostatni mówią jednak, że wicepremier nieco się pospieszył, bo nie zakończyły się jeszcze negocjacje.

Rozmowy ostatniej szansy trwają – z przerwami – kilkanaście godzin. Wczesnym rankiem obie strony porozumiały się w sprawie 8 spornych kwestii. Po godzinie 12. ostatecznie doszło do zgody. Tak przynajmniej twierdził wicepremier Jerzy Hausner. Rzeczywistość okazała się bardziej skomplikowana.

Teraz trwają tylko uzgodnienia formy zapisu, ale jak rozumiem, oznacza to, że strajku nie będzie - powiedział Hausner, opuszczając rozmowy ze związkowcami. Minister gospodarki dodał, że nie ma żadnych dodatkowych pieniędzy na kolei, a tylko te już zapisane w budżecie i w samorządach.

Słowa wicepremiera potwierdził wiceminister infrastruktury Maciej Leśny. Jest uzgodnienie, że nie będzie strajku. W tej chwili czekamy na to, by koledzy związkowcy zaproponowali formułę, która będzie zapisana na dokumencie, zamykającym te negocjacje - dodał wiceminister Leśny.

Tymczasem – jako donosi warszawski reporter RMF - związkowcy uważają, że wypowiedzi wicepremiera i wiceministra są przedwczesne, bo nie zakończyły się jeszcze negocjacje. Nie został strajk odwołany, porozumienia nie ma podpisanego - twierdzi Stanisław Kogut, szef „Solidarności” kolejarzy.

Zamieszanie robi się coraz większe, a rzecz bardziej przypomina teatr absurdu niż poważne rozmowy. Kolejarze chcą jeszcze rozmawiać z parlamentarzystami. Potem chcą powrócić do dialogu z Hausnerem. A ten przecież – według słów wicepremiera – już się zakończył.

Związkowcy zapowiadali, iż jutro o godz. 0.01 na wszystkich 38 węzłach kolejowych w Polsce staną pociągi. Oznaczałoby to paraliż kolejowy kraju. Według kolejarzy na trasy miały wyruszyć jedynie składy specjalne, ratunkowe i wojskowe. Związkowcy zapewniali też, że podczas strajku miały jeździć pociągi dostarczające rudę do hut. Strajk kosztowałby ok. 20 mln zł dziennie.

14:00