Od dziś zaczyna obowiązywać nowy taryfikator mandatów za wykroczenia drogowe. Postanowiliśmy sprawdzić, jak tworzy się taki zbiór kar - kto i dlaczego ustala taką, a nie inną wysokość mandatów?

Niestety, nikt nie był w stanie udzielić reporterowi RMF konkretnych informacji, dlaczego brak zapiętych pasów kosztuje 200 zł, a nie 300 zł, czy 100 zł. Oficjalnie dowiedział się, że taryfikator jest dziełem wspólnym policji, Ministerstwa Sprawiedliwości i MSWiA.

Problem w tym, że żadna z tych stron nie chce oficjalnie rozmawiać. MSWiA odsyła do komendy głównej, twierdząc, że to policjanci ustalają szkielet przepisów, policja odbija piłeczkę do resortu twierdząc, że to on wszystko zatwierdza.

Jednak z tego, czego dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, niechęć do udzielania informacji wynika tak naprawdę z tego, że wysokość mandatów ustalana jest w duchu licytacji – ktoś za brak świateł proponuje 500 zł, inna osoba - 100 zł, trzecia uśredni i mówi 300 zł.

Dokument przekazywany jest później do konsultacji międzyresortowych i tam nabiera kształtów, w jakich można go przeczytać już jako oficjalne rozporządzenie.

Od dziś nie będzie dyskusji z policjantami o wysokości mandatów wymierzanych za wykroczenia - wszystko opisuje dokument. W nowym taryfikatorze "widełki" - czyli indywidualna wycena kary finansowej - pozostały jedynie na mandaty za przekroczenie dozwolonej prędkości.

Będzie można uniknąć finansowej kary za wykroczenie pod warunkiem, że wystarczy policyjne pouczenie.

Czy i jak nowy taryfikator sprawdza się w praktyce? Z jednym z trójmiejskich policjantów rozmawiał reporter RMF Adam Kasprzyk:

10:35